Taco Hemingway – „Pocztówka Z WWA, lato 2019” (recenzja)

40 wniosków Marcina Flinta po przesłuchaniu nowego albumu Taco.

2019.07.24

opublikował:


Taco Hemingway – „Pocztówka Z WWA, lato 2019” (recenzja)

fot. mat. pras.

Taco wysłał pocztówkę – fani liżą znaczki, agencje koncertowe szykują koperty, a my telegrafujemy 40 punktów o sentymentach, sądach i wyborach stołecznego artysty.

1. To już oficjalne – tak jak luty jest w polskim hip-hopie miesiącem dzielnie odzyskującego go Ostrego, tak wakacje należą do Taco Hemingwaya. Taki ekskluzywny kabaczek pośród gruntowych ogórasów. Smakówa.

2. Zepsuję zupełnie dramaturgię, ale od „Cafe Belga” coś dobrego dzieje się z dyskografią tego gościa. Jest hmm… bardziej ludzki? Mniej zmanierowany? Ma więcej przyjemności z nagrywania?

3. No więc Taco na „Pocztówce…” daje się lubić. Trochę mniej niż przy poprzedniej odsłonie, z przerwami, ale jednak.

4. „Pocztówka…” pokazuje, jak mogłaby wyglądać i brzmieć płyta Otsochodzi, gdyby chciało mu się jeszcze pisać teksty. To poniekąd komplement.

5. Odruchowo pojawia mi się potrzeba, żeby dać po uszach pupilowi „fanów inteligentnego rapu”, w tym stary, koniom, którzy skakali – z Kalibra na Fisza, z Fisza na Łonę, z Łony na L.U.C, z L.U.C na Taco właśnie. A potem godzinę po premierze piszą światu, że to jego najlepsza płyta i że młodzież taka zdolna. No ale to przecież nie jest wina Taco, więc się powstrzymam. Ojej, nie wyszło.

6. Poza tym „fan inteligentnego rapu” płaci za muzykę. A ty?

7. Wina Taco… Gdy w „Wytrawnym (z nutą desperacji)” intonuje „słodkieee z aromateeem”, to nie jestem w stanie nie przełączyć. Silniejsze ode mnie. Takiemu somelierstwu stanowcze nie.

8. Jak lubić do końca faceta, który „modli się o deszcz, jak młodzieniec, który modli się o seks” i będzie wam uzmysławiał smak Marlboro ciepłą nocą? Szanujmy się.

9. I w dodatku płyta nie zaczyna się dobrze. Nic nudniejszego od „Człowieka z dziurą zamiast krtani” was nie czeka. Artysta jest tam jak uparty bachor, który w nieskończoność ciągnie swoją wyliczankę.

10. Ale nie poddawajcie się, dwa numery dalej w „Leci nowy Future” melodia słowa jest lepiej wymyślona i lepiej wykonana.

11. Przy pisaniu o „Pocztówce…” kluczowy jest fakt, że raper nigdy nie był lepiej produkowany. Starzy przyjaciele Rumak i Borucci pokazują, że warto było w nich inwestować, bo brzmią dojrzalej, lepiej technicznie, ale też kreatywnie i inaczej od kolegów po fachu. Klubowa czkawka z basowym dudnieniem w „WWA VHS” to miła niespodzianka. Uzupełniają – zwykle w trybie dalekim od rutynowego – 2K, Pham, Zeppy Zep, Catz’n Dogz i (!) Emapea.

12. To „zwykle” to typowa dupokryjka, bo type beat w duchu ochłapów ze złotej misy Drake’a też się zdarzy i nie zdziwię się, jak wybuchnie kolejny skandalik z domniemanym plagiatem. To nie plagiat, spora część bitów brzmi teraz identycznie. Szukajcie wśród tych najbardziej przebojowych, „amerykańskich”.

13. Przebojowych w założeniu, bo niespecjalnie są na tej płycie przeboje. Wiem, YouTube szybko pokaże inaczej, ale to od lat więcej mówi o kibicowskim przywiązaniu słuchacza, zdolnościach promocyjnych sztabu i hype, mniej o muzyce.

14. Wspomniany Emapea produkuje „Wujka Dobra Rada” i jest o majstersztyk na poziomie koncepcyjnym. Boom bapowy numer, ze skreczami z mentorów, huczącym basem i wszystkim co być powinno, a zarazem pokłady ironii, bo stołeczny Hemingway wykorzystuje podkład do wykpiwanego dydaktyzmu, żeby mówić mordeczkom jak żyć.

15. Swoją drogą jaka jest najbardziej spodziewana rzecz w rapie? Niespodzianka. Zwłaszcza z tymi nagłymi premierami o dziwnych godzinach. Zaskoczony z zaskoczenia? Ta, równie mocno jak zauroczony bez opamiętania. I jak nie kojarzysz nawiązania, to nie pluj, tylko weź się dowiedz, bo Taco kojarzy na pewno. Nie takie płyty na stadionie kupował.

16. Nostalgia sralgia. Pełno jej tutaj. Ja rozumiem Maanam, rozumiem Majkę Jeżowską, bo to jej (nostalgii, nie Majki) symbole, ale przecież nie każdy numer jest z gościnnym udziałem schaftera.

17. Kiedy słyszę, że Fifiego w 2019 ekscytuje Future i Masłowska, bulwersuje postępek Chrisa Browna, że odwołuje się do „Seksu w wielkim mieście”, nawiązuje do warszawskich korków i deweloperów, to myślę jednak, że ta pocztówka musiała długo iść. Cholerna Poczta Polska, wszystko zepsują.

18. No dobra, bądźmy uczciwi – Billie Eilish i 21 Savage też tu są. W sensie wzmiankowani.

19. Mniejsza już o wysyłkę, adresowane jest dobrze. Tym razem Taco nie napisał do siebie i o sobie. I dobrze. Na najlepszej nawet kolonoskopii nigdy nie zobaczymy więcej, niż patrząc na zewnątrz.

20. Zwłaszcza, że Taco ma sporo z dziennikarza, literata. Jeszcze przed „Cafe Belga” pewno napisałbym, że więcej niż z rapera.

21. Ale teraz nie napiszę. To przyspieszenie wciśnięte bezproblemowo przy „himalajskiej soli morskiej” (sic!) w „Antysmogowej masce…” jest wymowne, pokazuje, ile się zmieniło od kiedyś.

22. Albo rozpędzony flow w „WWA VHS”, który nie kończy się wypadkiem i z którym nie ma wstydu przy takim zawodniku jak Ras.

23. I jeszcze poprawnie, bezobciachowo śpiewane „Sanatorium”!

24. W sumie spoko, a jednak kiedy w „Antysmogowej…” mikrofon przejmuje elastyczniejszy Pezet, a śpiewać zaczyna Rosalie., to ma się wrażenie, że numer wrzucił kolejny bieg, że można w końcu głębiej odetchnąć.

25. Zwłaszcza końcówka „Antysmogowej…” gdy panowie wchodzą w sobie słowo – znakomita. Dlaczego raperzy tak rzadko to robią?

26. Skoro o gościach – wybaczcie cynizm, być może chłopaków łączy komitywa (której na tracku nie słychać), ale nie wierzę, że gdyby Kizo nie zaprosił na swoje płyty pół sceny i nie kręcił z Chillwagonem szalonych liczb, to Taco by w ogóle o nim pomyślał.

27. Kizo… Mało kto wyróżnia się tak mocno, tym, że nie wyróżnia się niczym, poza kanciastością i aż nazbyt czujnym obserwowaniem zachodnich scen.

28. Dawid Podsiadło, który we „W piątki leżę w wannie” narracyjnym mumble-singing wspina się z wokalem na afrotrap to jeden z najlepszych momentów płyty.

29. Najlepszy to ten w „Kabrioletach”. Ten break wpleciony w numer, to „Rest in peace” dla młodego Leha padające po najlepszej chyba zbitce rymów na albumie. Ciarki.

30. Chociaż nawet sztosowe „Kabriolety” irytują wersami „Z moją rakietą pykam sobie w Rocket League / Piję wino w Saint Gilles, mów mi … Philippe / Leci Mobb Deep, czytam ”. Pół sceny już tak nawija za Bałagane, Fifi naprawdę nie musi. Wyszło super naturalnie. No jak w singlu Weny.

31. Gdyby być złośliwym, można by postawić tezę, że najbardziej reprezentatywnym wersem nowej płyty Taco jest „Otwieram prosecco ze swoim kolegą”. Również dlatego, że ten wers to parafraza.

32. „Jak masz dziewczynę to zabieraj ją na randki, koleś / jak masz chłopaka to zabieraj go na randki” – te linijki padają akurat na jedynym bicie, którego ci okopani w twierdzach prawdziwości rapu nie przełączą. Czy też widzicie, jak wszyscy sztywniutcy krypto się rumienią? Made my day.

33. Te wersy napisane są niejednoznacznie, można się w sumie wykpić, choć adresat wydaje się męski, ale i tak chyba nikt w polskim rapie nie zrobił więcej dla odmiennych orientacji. Zwykle tolerancja światopoglądowa kończy się raperom, gdy trzeba przesunąć suwak statusu z prywatnego na publiczny. A że jesteśmy akurat po wydarzeniach z Białegostoku…

34. Hmm, wtedy wyszłoby na to, że Taco najbardziej aktualny jest przypadkiem. Odpędzam tę myśl.

35. Twórca zrobił też sporo dla promocji Wisły (ale już tylko wschodniej jej strony), choć nadrzeczny melanż to akurat stały punkt warszawskiego rapu – od Zetenwupe do Maty. Skoro rzeka płytka, to teksty… no, wartkie.

36. Wojna z tradycyjnie (wymawianą jako [debilnie]) rozumianą męskością trwa. We „W piątki leżę w wannie” padają linijki „Dosyć niemiłe jest to społeczeństwo” i „Chłopcy chcą manifestować swą męskość / znowu zapiją niepewność i bezsens”, co wydaje się kontynuacją numeru z Bedoesem i wersów „Chłopaki niech płaczą, chłopaki niech uczą się czuć, jebać kulturę maczo”.

37. Jak tak się to będzie rozwijać, to na następnej płycie usłyszymy Legendarnego Afrojaxa.

38. I przydałby się, bo „Pocztówce…”, która jest w porządku (tylko i aż), najbardziej brakuje wyrazistości. Na razie chce mi się wracać tylko do „Kabrioletów”.

39. Kilka przesłuchań pękło, a ja zapamiętałem „Brexit al dente”, Inzaghiego („niby bramki trzy byku, ale sytuacji z osiem”) i mocny bon mot na dziarę – „Widziałem w życiu wiele, ale nigdy kurwy w lustrze”.

40. Najlepsza płyta Taco Hemingwaya? Niezmiennie „Trójkąt Warszawski” (po masteringu).

Marcin Flint

Ocena: 3/5

Polecane

Share This