Wdowa – „Listopad EP”

Zapis wewnętrznej jesieni.

2014.02.22

opublikował:


Wdowa – „Listopad EP”

Dlaczego „Listopad” w lutym? Ano dlatego, że dopiero w dzień Świętego Walentego minialbum trafił do oficjalnej, empikowej dystrybucji. Wcześniej przepadł w natłoku późnojesiennych wydawnictw. Poza tym mam słabość do takich emocjonalnych EP-ek z koncepcją przewodnią. Warto przypomnieć tu „Noc” Gresa i Snetcha czy „Zimy” Bisza z Kosą. Nawet jeśli pierwsza z tych pozycji w sferze producenckiej zbyt mocno nawiązywała do Noona z czasów Grammatika i „Bleak Output”, a druga jako całość wydawała się być tworzona pod silnym wpływem „Muzyki Poważnej” Pezeta, to obie są szczególne. I bardzo chciałem, by propozycja Wdowy też taka była.

Tak jak było paskudnie za oknem, tak jest nadal, ale wiadomo, że nie o pogodę tu chodzi. Mamy osobników co to w sercu mają ciągle maj, tymczasem – jakby to górnolotnie nie brzmiało – raperka ma listopad w duszy. O ile „Superextra” czarowała zróżnicowaną narracją i metamorfozą z pyskatej dziewuchy w precyzyjnie punktującą kobietę, tak „Listopad” jest rachunkiem za dorosłość – trochę spowiedzią, trochę myśleniem na głos, przejmującym zapisem miotania się. Obojętność wyzwolona przez natłok bodźców w kawałku tytułowym kontrowana jest pewniejszym, mocniejszym „Kim jestem”. „To co jest walką” to z jednej strony miłość, z drugiej nienawiść, a po środku „nic, nic, nic kompletnie”. „Co noszę w sercu spływa spod rzęs / to nie łzy, bo za dużo w życiu wycierałam łez” – wyznaje Wdowa w „Deszczowej piosence”, rozliczając zdradę i rozczarowanie przyjaźnią. „Wstaje rano, nie wiem czy chcę żyć, czy się zabić” – stwierdza w „Pięściach”. Liryczne, udane „Szczęście” jest ciszą po burzy, przystanią do której zawija się z nadzieją po sztormie.

{reklama-hh}

Bity ogarniającego całość produkcji  Fleczera są rzecz jasna hip-hopowe, chętnie korzystają z mulących, człapiących perkusji, topią się w pogłosach, a ożywia je w założeniu zastrzyk rockowej ekspresji.Gdzieniegdzie odzywają się syntezatory co rusz napawające niepokojem, że nam kompozycja skręci w dance. Nie sumuje to się nijak. Pomysły nie są dobre, wykonanie nie jest dobre, brzmienie nie jest dobre, w końcu chemia między emce a bitem nie jest dobra. Nawet prosty patent na klasyczny podkład na wokalnym samplu na koniec wydaje się spartaczony. Nie pomagają druzgoczące refreny. Nie ogarniam tego co się w nich dzieje, tych prób podśpiewywania, tego kuriozalnego dzielenia wyrazów w „To co jest walką” , kiedy jednak raperka kończy zwrotkę, kawałki są rujnowane, może poza numerem ze skreczami DJ-a Spoxa.

„Listopad” zostawia mnie w kropce. Imponuje mi to jak bardzo Wdowa zechciała się odsłonić, a zarazem to, że mogąc zbijać kapitał na wbijaniu szpilek scenie i lifestyle`owych pierdołach stworzyła tę szaradę uczuć, która dla młodszego, mniej doświadczonego odbiorcy będzie nie dla rozwiązania. Mimo wszystko nie mam do czynienia z krążkiem, który mógłbym polecić z powodów innych niż walory literackie czy szansa pożycia życiem kogoś innego. Bardzo żałuję.

Polecane

Share This