Białas o pokoleniowych i mentalnych zmianach w rapie

"Wojny pokoleniowe wynikają ze strachu o własną pozycję, a nie niszczenie hip-hopu".


2018.01.11

opublikował:

Białas o pokoleniowych i mentalnych zmianach w rapie

foto: Artek Kowal

Temat międzypokoleniowego konfliktu w rapie wraca od czasu do czasu z różnym natężeniem. Młodsi gracze zarzucają starszym, że trzymają się kurczowo utartych i nieprzystających do współczesności schematów, starsi twierdzą, że młodzież nie szanuje tradycji i nie zna korzeni muzyki, którą się zajmuje.

Artur Rawicz w kolejnych odcinkach „Przesłuchania” pyta naszych gości, czy wizerunek jest dziś ważniejszy od skillsów? Białas porusza ten sam temat w opublikowanym na swoim fanpage’u poście. – Kiedyś w rapie ważne było to, co się mówi, a nie jak się wygląda. Dziś ważne jest, jak się wygląda, a to co się mówi, jest dopiero na drugim albo nawet trzecim planie – zauważa, dodając: – Nie oceniam, które czasy były lepsze itd., bo to bez sensu z uwagi na to, że po prostu są inne i nie da się ich porównać.

Zdaniem Białasa konflikt o zasady jest dla raperów jedynie zasłoną dymną. – Wojny pokoleniowe spowodowane muzyką są dla mnie żenujące i raczej wynikają ze strachu o własną pozycję i dochód z muzyki, niż samo „niszczenie hip hopu”. Hip-hop umarł, jeśli chodzi o klasyczna stylówkę (co nie znaczy, że jeszcze nie powróci) i to nagi fakt. Sporo lat temu kiedy rap był niszowy, wielu raperów narzekało, ze nikt nie chce ich wpuścić do mainstreamu i są celowo odsuwani od dużego siana. Dziś kiedy rap jest najmocniejszym gatunkiem muzycznym w Polsce, raperzy głoszą ogólne niezadowolenie, bo to już nie rap tylko pop. A dzieciaki to pajace i lamusy (co często też jest prawdą, ale o tym kiedy indziej), co robią jakieś piosenki. Tylko zwróćmy uwagę na to, że dziś większość z tych dzieciaków nie wychowuje się w getcie (choć takich też nie brakuje) i nie musi bujać się z problemami, z jakimi chociażby ja musiałem się bujać. Są młodzi i beztroscy, a co naturalnie za tym idzie, ich muzyka też. Każdy ma swój oldschool! Dla mnie to Big L, dla Bedoesa to Lil Jon. Zajawka jednak dalej pozostaje ta sama – komentuje Białas.

Czołowy reprezentant SB Maffiji nie ma wątpliwości, że świat poszedł do przodu i radzi starszym kolegom, jak nie wypaść z obiegu. – Jeżeli jako artysta skupiasz się tylko na januszowym „kiedyś było lepiej”, skończysz w dupie szybciej niż ci się wydaje. Jeśli jako starszy typ będziesz udawał małolatów i nie czując tego co robią, próbował to bezmyślnie naśladować, również skończysz w dupie szybciej niż ci się wydaje. Grunt to znaleźć w tym wszystkim równowagę. Mój kręgosłup moralny został zbudowany na oldschoolu, wychowywałem się wśród chłopaków z ulicy (z którymi trzymam się do dziś) i wiele wartości oraz zasad z tych lat zostaną ze mną już na zawsze, mimo że dzieciakom często wydają się one niezrozumiałe i po prostu głupie – twierdzi raper.

Zgadzacie się z tezami stawianymi przez Białasa?

Polecane

Share This