fot. Karol Makurat
Historia muzyki zna niezliczone przypadki, w których będący na fali artyści grają po dwa, trzy koncerty jednego dnia. Takie rzeczy dzieją się do dziś, także w Polsce. Frank Turner może nie jest na fali, a przynajmniej nie bardziej niż zwykle, ale dokonał rzeczy niebywałej, występując… 15 razy w ciągu 24h. Zaznaczmy – każdy z koncertów odbył się w innym mieście.
Artysta zdecydował się podjąć wyzwanie, by uczcić inicjatywę Music Venue Trust (MVT). Turner grał każdy koncert w niedużej, niezależnej lokalizacji, a bilety na jego występy były dostępne w niezależnych sklepach płytowych. Muzyk zaczął o w sobotę 12.30, wychodząc na scenę w sklepie płytowym Jacaranda Baltic, a skończył w niedzielę w południe w klubie The Brook w Southampton. Dodajmy, że Liverpool i Southampton dzieli ok. 300 km, więc nie jest tak, że artysta poszedł na łatwiznę i zwiedzał najbliższą okolicę.
Zasady gry ustaliło MVT. Każdy koncert Franka musiał trwać co najmniej 15 minut i artysta nie mógł wystąpić więcej niż raz w tym samym miejscu. Dodatkowo na każdym z występów musiało pojawić się minimum 25 osób.
– W 2009 r. na potrzeby klipu do utworu „The Road” zagrałem 24 koncerty w 24 godziny, wszystkie w Wielkim Londynie. To były domówki, koncerty w lokalach, sklepach z płytami i nie tylko. Świetnie się wtedy bawiłem, ale to była trochę nieoficjalna i ciężka praca. Nie sądziłem, że będę chciał to powtórzyć.
W ciągu ostatnich 24 godzin, w towarzystwie mojej ekipy (Doug, Tre i Mark), zagraliśmy 15 koncertów w 15 różnych miastach w Wielkiej Brytanii. Zgodnie z zasadami Music Venue Trust pobiliśmy dotychczasowy rekord świata o pięć koncertów – skomentował po zakończeniu akcji Frank, dodając: – Dumny. Zmęczony. Wdzięczny. Niech żyje muzyka niezależna.
Wyświetl ten post na Instagramie
Wyświetl ten post na Instagramie