W komputer, tak jak w skrzypce można tchnąć ducha (Wywiad)

Rozmawiamy z Wojciechem Grabkiem, twórcy łączącego brzmienie skrzypiec z alternatywną muzyką elektroniczną.


2009.10.04

opublikował:

W komputer, tak jak w skrzypce można tchnąć ducha (Wywiad)

Kto przychodzi na koncerty Wojciecha Grabka?

W: Kiedyś w recenzji jednego z moich występów wyczytałem, że na moim koncercie było „kilka statecznych par ok. czterdziestki, paru wydredowanych fanów reggae, studenci czy nawet długowłosi wielbiciele typowo ciężkich brzmień”… Bardzo się cieszę, że przyciągam tak różnych ludzi, bo generalnie moim założeniem jest dotrzeć do osób wrażliwych, a tych można znaleźć wszędzie.

Skąd pomysł na połączenie skrzypiec i elektroniki?

W: Użycie skrzypiec w mojej muzyce wydaje mi się bardzo naturalnym zabiegiem – w końcu jest to instrument, któremu poświęciłem intensywne 8 lat życia. Poza tym, zadaniem skrzypiec na mojej Epce „mono3some” było zastąpienie wokalu. Elektronika natomiast od zawsze bardzo mnie pociągała i chciałem spróbować, jak to wszystko razem zabrzmi.


Jak wspominasz te 8 lat w szkole muzycznej?

W: Wspominam dobrze, natomiast przyznam Ci się, że dopiero teraz zaczynam je doceniać. Kiedy masz 6, 10, 13 lat i ze skrzypcami na ramieniu drałujesz przez pół miasta do szkoły muzycznej, zamiast na podwórko z kumplami, to trudno sobie wytłumaczyć, że granie na instrumencie może mieć jakiś głębszy sens. No i nienawidziłem ćwiczyć. Już po godzinie miałem serdecznie dość…



Gdzieś wyczytałem, że byłeś dyskryminowany za skrzypce wśród  
równieśników. Presja środowiska była jednym z powodów przez który  
zrezygnowałeś z muzycznego kształcenia…


W: Zasada numer jeden – nie wierz wszystkiemu, co ja mówię (hahaha). Nigdy nie byłem dyskryminowany. Oczywiście zdarzały się głupawe docinki, ale to nie to samo co dyskryminacja. Natomiast muzyczne kształcenie porzuciłem, bo nie widziałem siebie siedzącego po osiem godzin dziennie, ćwiczącego pasaże. To nie dla mnie. Byłem i nadal jestem w gorącej wodzie kąpany 🙂

Profesjonalny muzyk, jest trochę jak sportowiec – jego życie to reżim  
treningu. Siłą rzeczy umyka wtedy satysfakcja z obcowania z samą  
muzyką. Jak ją zatrzymać? Sportowcem kieruje duch rywalizacji, a  
muzykiem?

W: W moim przypadku chęć tworzenia nowego, chęć zaskakiwania; radość, łzy na twarzach słuchaczy. A samo tworzenie sprawia mi ogromną frajdę. W momencie, kiedy stanie się dla mnie reżimem – porzucę to zajęcie.



Ty troszkę uciekłeś od typowego, klasycznego grania na skrzypcach.  
Żywy instrument łączysz z martwą maszyną liczącą. Faktycznie  
twierdzisz, że duszę można wycisnąć nawet z tak bezdusznej rzeczy jak  
komputer?

W: Co prawda nie używam w swojej muzyce komputerów, ale dokładnie tak uważam! Nie czarujmy się – skrzypce też są martwe. To jest kawałek drewna (w moim przypadku kawałek akrylu i procesor), który sam w sobie jest tak samo martwy jak komputer, sekwencer, syntezator, looper czy efektor. Skoro więc w skrzypce można tchnąć życie, to dlaczego nie w komputer?



Jakie najbliższe plany ma Wojtek Grabek?

W: W poniedziałek wchodzę do studia nagrać mój pierwszy LP. Producentem płyty jest Bartek Frank (nagrywał m.in. Bajzla). Roboczy tytuł „in whose face?”. Na płycie znajdzie się dwanaście kompozycji, z czego dziesięć zupełnie nowych. Płyta będzie w całości wokalna, będą fantastyczni goście (żeby nie popsuć niespodzianki na razie nie zdradzę, kto), będą nowe instrumenty, będzie drapieżnie, a zarazem nastrojowo. Mam nadzieję, że płyta ukaże się jeszcze w tym roku. Poza nagrywaniem płyty do końca roku pojawię się na kilku koncertach, m.in w Gdyni na TransVizualia, w Poznaniu na Artnight 3, w Warszawie na Ambientność 09 w Dobrej Karmie. A od stycznia/lutego, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, trasa promująca płytę.

Ostatnie pytanie. To prawda, że masz na półce płytę Behemotha?

W: Tak, mam Demigod, The Apostasy i Evangelion. Wszystkie trzy stoją tuż obok płyt Bjork. Dziś idę na ich koncert do Eskulapa w Poznaniu…

www.myspace.com/wojtekgrabek

http://mono3some.blogspot.com/

Polecane

Share This