DIOX & THE RETURNERS – „Backstage”

Poprawne nie znaczy dobre

2012.05.30

opublikował:


DIOX & THE RETURNERS – „Backstage”

Drugi album Dioxa i The Returners reklamowany jest jako
podróż po „ >> zakulisowych << uczuciach i przemyśleniach” członka
HiFi Bandy. Jeżeli ubiegłoroczny krążek przedstawiał gospodarza w oficjalnym,
scenicznym świetle, to wydawnictwo ma go pokazać na tytułowym backstage’u, gdy
w ręce trzyma już nie mikrofon, ale kieliszek.

Rzeczywiście, patrząc na tematykę tekstów, można odnieść
wrażenie, że jest szczerze i głęboko – oto mamy m.in. wersy o matce,
konfrontację z samą sobą czy bezpośrednie wyznanie. Szkoda jednak, że Diox
kieruje się wciąż taką samą logiką gry i w jego rapie słychać więcej cudzych
inspiracji niż własnego stylu. W kawałkach, w których kreuje się na postać do
bólu otwartą i bezpośrednią, otwiera raczej pole do skojarzeń z dorobkiem
swoich kolegów, niż każe myśleć o sobie jak o jakiejś indywidualności. I tak „Telefon”,
„Samotność” czy „Wieczne światło”, jakkolwiek szczere by nie były (tego Dioxowi
nie możemy odmówić), przywołują na myśl ostatnie dokonania np. VNM-a, Weny czy
Endefis.

Z drugiej strony Diox, jakby przeczuwał tego typu zarzuty,
nagrywa „Panie recenzencie”, świetnie skonstruowany numer, gdzie wreszcie udaje
mu się uniknąć pretensjonalnych chwytów, za to uderza brutalną prostotą („Powiedz,
czy pamiętasz czwarte piętro i klatkę / Najebanego ojca i posiniaczoną
matkę”
) lub plastycznym obrazem („Powiedz, czy pamiętasz ich krew na
betonie / Która stygnie i kolorem zlewa się w czarną folię”
). Obrazowość
jest w ogóle jego bardzo mocną cechą. Za każdym razem, gdy pisze storytellingi
(„Wielki świat”), krótkie scenki („Przestępcy”) czy rozbudowane analogie („Skala”),
zawsze wychodzi mu to świetnie. Takiego Dioxa chce się słuchać. Niestety, zbyt
często popada on w pustosłowie, a banalność jego wersów przekracza dopuszczalną
normę. „To, co robimy, nie zawsze ma polot, chociaż bym bardzo  tego chciał”,
rapuje w „Kryzysie”. Chęci to jedno, a ostateczne efekty to drugie. Koniec
końców, takich kawałków jak „Ponad tym”, „Kroki” (tu na ratunek przychodzi
Pelson, który chociaż często goni bit, przynajmniej mówi coś ciekawego) czy „Kryzys”
nie powinno na „Backstage” być. A Diox, jeśli nie chce zanudzić słuchacza, nie
może sobie pozwolić na oczywistości, bo i jego rap nie jest porywający. To dobry
przykład rzemieślnika, u którego słyszysz więcej pracy niż pomysłów; taki który
porusza się po bicie pewnie, ale w gruncie rzeczy przewidywalnie.

Może się podobać za to produkcja The Returners. Z
przyjemnością obserwuję ich rozwój, gdy z kopii kopii DJ Premiera stali się
duetem, który kombinuje, szuka. Stąd na „Backstage” taka
różnorodność: polskie sample z lat 80. („Kryzys”), soulowe („Samotność”) i rockowe
fragmenty („Przerywnik muzyczny” – czemu tylko jako przerywnik?!), wreszcie świetne,
klimatyczne syntezatory („Przestępcy”). Do tego próby mierzenia się z różnymi
rytmami: od monumentalnych, jednostajnych bitów („Kroki” – petarda!) po
frywolne, przywołujące na myśl południe USA przyspieszenia („Samotność”). Warto
też sprawdzić „Mnie nie interere” – porywającą krzyżówkę stylów utrzymaną w
tonie dobrego boom bapu – jeżeli tęskni się za Returnersami sprzed kilku lat,
gdy nagrywali jeszcze z 3. ligą amerykańskiego rapu. Dziś na ich podkładach
rymuje raper lepszy – ale czy taki, który potrafi przekroczyć barierę
poprawności i solidności? Nie wiem. Może wpływ na taką, a nie inną ocenę „Backstage” ma
fakt, że wychodzi zaledwie rok po premierze „Logiki gry”. A przecież znamy
przykłady z rodzimego podwórka, gdy ilość nie zawsze przekładała się na jakość.

Polecane

Share This