Fisz Emade Tworzywo – „Mamut”

Idealne proporcje.

2014.11.25

opublikował:


Fisz Emade Tworzywo – „Mamut”

Przeglądając w internecie opinie poświęcone „Mamutowi”, natrafiłem na taki oto komentarz: „Płyta jest bardzo przeciętna, trochę ctrl c ctrl v w odniesieniu do poprzednich płyt tego duetu”. Ta uwaga to dobry punkt wyjścia do rozważań nad nowym krążkiem Fisza i Emade.

Że niby panowie od kilku lat kserują samych siebie? Poważny zarzut, szczególnie w przypadku duetu, który na przestrzeni ostatnich, dajmy na to, ośmiu lat dokonał tylu wolt gatunkowych. Gdy w 2006 roku wydawali „Piątek 13”, zapachniało Detroit, J Dillą z przełomu wieków, mięciutkim i organicznym, a jednocześnie lekko futurystycznym brzmieniem. Później mieliśmy „Heavi Metal” i „Zwierzę bez nogi”, na różne sposoby odwołujące się do tradycji lat 80., ówczesnego synth-popu, metalu i hip-hopu spod znaku Beastie Boys. Do tego między tymi krążkami trafiły się projekty z ojcem, na których gitara akustyczna spotykała się z fortepianem, tamburynem i wibrafonem, oraz dwie płyty Kim Nowak, czyli solidnego, korzennego łupania.

W porządku, mając w pamięci powyższe muzyczne podróże, można potraktować „Mamuta” na zasadzie „kopiuj-wklej”. W końcu „Pył”, „Zwiedzam świat” czy „Piwnica” to taneczne jazdy, w których New Order przechodzi w The Knife; w „Karate” czuć blues rocka lat 60. (posłuchajcie tylko tej klawiszowej solówki pod koniec i chórków w refrenie); z kolei „Bieg”, „Zemsta” i „Dzień dobry” cofają nas już do lat 90., czyli najlepszych czasów hip-hopu. Wreszcie mamy zdecydowanie najlepsze na płycie „Ślady” (to w ogóle jeden z lepszych numerów, jakie wyszły od braci Waglewskich!), gdzie kameralny klimat osiągnięto bardzo prostymi środkami: nisko zawieszoną perkusją, delikatnymi partiami basu i słodko-gorzkim motywem fortepianowym.

No dobrze, ale co zrobić z „Wojną” z hipnotyzującym, szorstkim podkładem, który mógłby się znaleźć np. na ostatniej płycie Portishead? Albo nowoczesnym, zaaranżowanym z olbrzymią dbałością „Wróć”, o którym trudno jest już powiedzieć, czy to hołd dla rapu z południa Stanów, czy dla najnowszych trendów w r&b? Tytułowy „Mamut” jest jakby przedłużeniem tych elektronicznych poszukiwań, tyle że w instrumentalnym wydaniu. Tego chyba jeszcze nie grali.

Dość wyliczeń. Nie widzę absolutnie nic złego w tych tzw. „autoplagiatach”, które przecież siłą rzeczy musiały mieć miejsce w przypadku duetu, który na co dzień pozwala sobie na tak szeroko zakrojone poszukiwania muzyczne. Co jest być może w tym wszystkim najbardziej imponujące, to fakt, że te skoki między epokami (od knajp do dyskotek, od winyli do mp3) zupełnie nie dziwią. W każdej konwencji Fisz i Emade brzmią naturalnie, jakby każdy z tych gatunków był ich macierzystym.

To poczucie spójności wzmacnia fakt, że mamy tu też do czynienia z jakąś klamrą tematyczną. Powracające wątki istnienia i obrazu Boga łączą się tu z nostalgicznym spojrzeniem człowieka we własną przeszłość. Jednocześnie te melancholijne pytania o sens są przełamywane bardzo afirmatywną postawą, mobilizacją do tańca, bo w końcu bardzo możliwe, że cała ta droga prowadzi donikąd, a nieuchronny los lada chwila „obróci ciała w astralny pył”. Te teksty usprawiedliwiają stylistyczny rozrzut albumu, balansującego na granicy życia i śmierci.

„Jest on bardzo męczący, na siłę oryginalny”, tak o „Mamucie” pisze cytowany na początku użytkownik. Bardzo przepraszam, ale męczący i na siłę oryginalny to był Fisz dziesięć lat temu, w czasach „Wielkiego ciężkiego słonia”. Dziś Tworzywo to projekt tyleż ambitny i alternatywny, co cholernie chwytliwy i przebojowy. Pogratulować.

Fisz Emade Tworzywo – „Mamut”

ART2 Music / Agora S.A.

Tracklista:

1. Pył ft. Justyna Święs

2. Bieg ft. DJ Eprom

3. Zwiedzam świat

4. Wojna ft. Katarzyna Nosowska

5. Ślady ft. Justyna Święs

6. Karate

7. Zemsta

8. Dzień dobry ft. DJ Eprom

9. Wróć ft. Justyna Święs

10. Mamut

11. Piwnica

Polecane

Share This