Mary J Blige – „Stronger With Each Tear”

Czary Mary gdzieś wyparowały.

2010.03.09

opublikował:


Mary J Blige – „Stronger With Each Tear”

Jak to się stało, że na nowe płyty Mary J Blige już nie czekam z taka niecierpliwością, jak jeszcze kilka lat temu? Pamiętam, jak zachwycony jej płytą „No More Drama” z 2001 roku odwijałem z folii jej następny album „Love & Life”. A potem te ciarki na plecach, zwłaszcza przy singlu „Love At 1st Sight”. Dokładnie tak jak dwa lata wcześniej podczas słuchania takich „killerów”, jak „Family Affair”, „No More Drama” i „Dance For Me”. No ale wtedy Blige była głodna sławy. A jak wiadomo: „Bo artysta syty nie ma nic do powiedzenia. Chce picia i jedzenia, nie chce nic zmieniać. Artysta głodny jest o wiele bardziej płodny” – jak śpiewa Kazik.

Dziś Mary jest syta. No (niestety) ma innych producentów. Pamiętacie, kto pomagał jej w nagraniu „No More Drama” i „Love Life”? Dr. Dre, The Neptunes, Missy Elliott, Irv Gotti, Swizz Beatz, Rockwilder oraz P. Diddy i Mario Winans. To była klasa! Ale „To se ne vrati”. Bo dziś dla królowej R&B produkują Stargate, Darkchild, Pollow da Don czy duet Tricky Stewart & The-Dream – owszem, artyści zdolni i płodni, ale tak zapracowani i rozchwytywani, że w ich przypadku jakość przeszła w ilość; że zaczęli się powtarzać…

I to słychać na „Stronger With Each Tear”. Bo po obiecującym otwarciu w postaci intrygującego „Tonight” na mocno syntetycznym bicie, taki sam patent w „The One” już nudzi. Zwłaszcza, że większość utworów utrzymana jest w podobnym, średnim tempie. Dlatego tak bardzo na tym tle odróżniają się szybsze, bardziej dynamiczne kompozycje. Takie jak „Each Tear”, który co bardziej konserwatywnych fanów Blige może zszokować taneczno-popowym rytmem. A mnie się podoba. Choćby dlatego, że później jedynie energetyczny „Kitchen” wyrwał mnie na chwilę z letargu, w który wprowadziła mnie ta banalna, by nie powiedzieć – zwyczajnie nudna płyta. Na plus zasługują jeszcze jedynie Stereotypes, twórcy dynamicznej, bujającej „Good Love” z gościnnym udziałem T.I. I tyle…

Znamienne jednak, że najlepszą kompozycja na płycie jest umieszczona tu jako bonus, przejmująca ballada „Color” autorstwa Raphaela Saadiq, będąca tematem przewodnim niezwykłego i mającego szansę na wiele Oscarów filmu „Precious” (data polskiej premiery jeszcze nieznana). Ta trzecia gwiazdka właśnie za tę piosenkę.

Polecane

Share This