Paluch – 10/29

Podsumowanie czy początek stabilizacji?

2016.03.03

opublikował:


Paluch – 10/29

W jednym z wywiadów Paluch przyznał, że doskonale rozumie tych weteranów, którzy już niczego nie muszą. Ich pozycja na scenie jest wystarczająco pewna i dlatego niepotrzebne im są żadne eksperymenty czy ukłony w stronę nowych słuchaczy. Poznański raper, choć nie należy do najstarszego pokolenia hip-hopowców w Polsce, jest w ostatnich latach na tyle aktywny i konsekwentny, że siłą rzeczy doczekał się własnego, wyrazistego stylu. Nie wiem wprawdzie, czy „10/29” otwiera czas stabilizacji w jego twórczości. Oby nie, bo stabilizacja często ma swój rewers: spoczęcie na laurach. Nowy krążek poznaniaka podsumowuje jednak na pewno jego dotychczasową twórczość. To Paluch w pigułce.

Jego styl był zawsze efektywny. Pozwalał mu na to głos, budzący podziw od właściwie pierwszej sekundy. Gdy chciał nazywać rzeczy po imieniu i równać z ziemią całą scenę, robił to. Ten krytyczny, bezwzględny stosunek do kolegów po fachu, połączony z absolutną pewnością co do swojej wartości („Mówi self-made, jeden z nielicznych, kurwa, w branży/ Każdy majors chciałby mnie, jak na wyniki patrzyć”) jest, przynajmniej od pewnego czasu, jego znakiem firmowym. Nie inaczej jest tym razem. W efekcie zdarzają się błyskotliwe, trafiające w punkt wersy, które nie potrzebują żadnego komentarza. Moją ulubioną czwórką jest ta: „Jechać z wami to zbyt proste jak rozrywka na Jedynce/ Czasem mnie dopada kompleks, że tak lubię tę rozrywkę/ Pewnie siedzisz i tak kminisz, wymień chociaż jakąś ksywkę/ Ziomuś, uwierz, to skończyłoby się dodatkowym dyskiem”.

Tyle że to konwencja, którą łatwo wyeksploatować. Szczególnie gdy robisz to na którejś płycie z kolei i nie owijasz w bawełnę. Co by nie mówić o patologiach toczących polski hip-hop, nie są one na tyle zróżnicowane, by móc z nich czerpać w nieskończoność. Dobrze więc, że na „10/29” Paluch urozmaica swój styl, na ogół bezceremonialnie uderzający prosto w łeb, wprowadza świetne, naprawdę świetne refreny i choć trochę poszerza zakres poruszanych wątków. No, populistyczne ogólniki rzucane w „Pierwszym świecie” nie są może najlepszym przykładem. Tak samo jak „Nerwy Stres”, utrzymana w duchu „Upadku” Joela Schumachera opowieść oparta na ciekawym pomyśle, ale nie do końca wykorzystanym potencjale. Ale już „Trzy”, osobiste zwrotki o ważnych kobietach w życiu, bardzo szanuję.

Im bardziej rozkładać ten rap na czynniki pierwsze, przyglądać się poszczególnym wersom lub temu, w jaki sposób Paluch gryzie podkłady, tym „10/29” bardziej traci na odsłuchu. Im szybciej położy się kres tej analizie, a zacznie zwracać na trudne do wskazania (nomen omen) palcem, kluczowe dla poznaniaka cechy – pewność siebie, wiarygodność, przebojowość, koncertowy potencjał – tym większa jest przyjemność obcowania z tym MC. Wprawdzie nie jestem przekonany, czy ma on, mimo dziesięciu płyt na koncie, do zaoferowania wystarczająco dużo, by móc rugać wszystkich, jak leci, i czynić z tego motor napędowy swojej twórczości – do pewnego stopnia jednak ten pomysł na siebie jest skuteczny, a na pewno profesjonalnie zrealizowany. Paluch ma bowiem fantastyczną rękę do bitów. Na „10/29” trudno znaleźć fragmenty, podczas których producenci, na ogół dobrze znani fanom Palucha (Julas, SoDrumatic, Sherlock), choć trochę zawodzą. Prym wiedzie styl domyślny dla gospodarza, a więc nowoczesne, warczące podkłady (skręcające niekiedy w stronę trapu, a niekiedy w stronę syntetyków znanych z wczesnej twórczości rapera), choć zdarza się też łagodne, płynące „Na spokojnie” czy bardziej klasyczne „OneWay, OneLove, OneCrew” lub „Zostało w nas”. Ma to wszystko odpowiednią moc i odpowiednie, masywne brzmienie. Na dobrych głośnikach, najlepiej samochodowych, powinno hulać, aż miło. Jeśli do tego ma się sprowadzać rap, płyta jest w swojej klasie mistrzostwem. No właśnie, jeśli.

Polecane

Share This