PasiMiTo – „Rumi”

Nazwa zespołu rozbita na trzy części idąc od lewej, jest dobrą recenzją jego debiutu.

2010.07.28

opublikował:


PasiMiTo – „Rumi”

„Rumi” to pierwsza płyta zespołu, ale PasiMiTo nie jest nowym zjawiskiem na polskiej scenie alternatywnej. Większość muzyków gra ze sobą od kilku lat, ale wcześniej wykonywali utwory instrumentalne. Dopiero z myślą o debiucie zatrudnili wokalistę, którym został Adam Celiński, na co dzień realizator dźwięku, współpracujący między innymi z T.Love. To właśnie w jego studiu nagrano 10 piosenek z „Rumi”, wykorzystując wyłącznie analogowe formy zapisu, przez co brzmienie jest wyjątkowe, ciepłe, naturalne. Płytę wydała na razie mało znana firma Falami, za którą stoi zadomowiony w polskim światku alternatywnym Marcin Babko, dziennikarz muzyczny „Gazety Wyborczej”, autor książek muzycznych i muzyk Muariolanza. Zaczął z dość mocnym przytupem, można rzec.

Tyle tytułem wstępu. A co kryje się na „Rumi”? Dziesięć piosenek do tekstów Rumiego, żyjącego przed wiekami mistyka i poety, zaadaptowanych przez Łukasza Tica z Pogodno. Muzycznie mamy zabawę konwencjami. PasiMiTo zgrabnie jak baletnica przeskakuje ze stylu na styl, swobodnie zmienia rytm, klimat i tempo, zaskakuje, improwizuje. Co mieszają? Przede wszystkim rock alternatywny z zagraniami jazzowymi, zornowsko freejazzowymi, psychodelią, biorącą swój początek w końcówce lat 60., mającą też nieco kosmiczny hawkwindowy wymiar. PasiMiTo sięgają też w sferę ambientowej elektroniki, hip-hopu (skrecze), awangardowego, wyszukanego popu, owijają dźwięki w etniczne, bliskowschodnie barwy. Jest szaleństwo przypominające początki choćby Ścianki czy Pogodno.

PasiMiTo mają doskonałe wyczucie. Umieją znakomicie zaakcentować dęciakami, czy skrzypcami, urokliwie wyciszyć piosenkę, by po chwili rozpocząć przepychankę skrzypiec z saksofonem („Kochanek”). Z racji konotacji orientalnych nie zabrakło muzyki etnicznej z krajów arabskich – np. śpiew muezina plus sitar w „Bez-Przestrzeń” – kontrastujących z chwilami weselszymi z innych piosenek, jak choćby skocznej „Recytuję poezję”. Ten numer powinien zostać wybrany do promocji materiału, obok słusznie polecanego przez wydawcę „Szachownica miasta” z charakterystycznym wokalem, kojarzącym się z Antonym Hegartym, a także miłą dla ucha elektroniką i wtrętami etnicznymi.

Jest na „Rumi” dużo do wnikliwego słuchania. Mamy niemało wywołujących uśmiech i radość wersów, subtelnych, natchnionych fragmentów z pięknymi popisami skrzypiec i saksofonu, zakłócanych przez lekko dysonansową gitarę lub elektroniczne hałasy. Choćby w „Kształty”, po którego wygaśnięciu i pauzie wkracza kakofoniczne wariactwo.

„Rumi” nie jest płytą, dostarczającą singli radiowych do słuchania przez każdego. Przeciwnie. Przyjaznych antenie kompozycji jest mało. I całe szczęście. Chłamu user friendly jest u nas aż nadto. Mamy za to dużo muzyki do prezentowania w audycjach autorskich, świetnie wyprodukowanej, ciekawie zaśpiewanej. Szczęśliwie dla muzyków, są w Polsce dziennikarze radiowi, którzy nie boją się grać tego, co niepopularne. Niech więc zaczną przybliżać fanom PasiMiTo, bo pominąć takiego wykonawcy w żadnym wypadku się nie godzi. Mi to bardzo pasi, ceniącym dobre alternatywne granie też powinno.

Tagi


Polecane

Share This