Morrissey, który pod koniec stycznia odwołał kilka koncertów z powodu zapalenia pęcherza, zapewnił w oficjalnym oświadczeniu, że jest w pełni zdeterminowany, by powrócić w trasę po USA. Wokalista obawia się jednak, że występy źłe wpłynęłyby na stan jego zdrowia. „Mógłbym przynajmniej umrzeć z uśmiechem na twarzy”, zażartował.
W oświadczeniu czytamy:
„W szpitali poddali mnie leczeniu na wstrząs mózgu, krwawiące wrzody i przełyk Barretta. Dobra strona tego wszystkiego jest taka, że nie ma już żadnych innych sposobów leczenia, którym można by mnie poddać”.