Ania Dąbrowska – „Dla naiwnych marzycieli”

Wzór dla polskiego popu.

2016.03.06

opublikował:


Ania Dąbrowska – „Dla naiwnych marzycieli”

Wygląda na to, że Ania Dąbrowska już na dobre odwróciła się od nurtu retro. I dobrze, odwoływanie się do klimatów sprzed kilku dekad – przede wszystkim na rynku światowym, ale w Polsce też – stało się już czymś wystarczająco natrętnym i wyeksploatowanym, by tę nostalgię wreszcie porzucić. Nie znaczy to, że Dąbrowska zwraca się teraz ku przyszłości czy że rzuca się w wir eksperymentów. Podobnie jak poprzednie „Bawię się świetnie”, tak „Dla naiwnych marzycieli” mierzy się z muzyką środka. Wystarczająco bezpieczną, by się nie wyłożyć, ale też wystarczająco uniwersalną, by nie zostać posądzonym o uleganie jakimś modom.

„Dla naiwnych marzycieli” brzmi więc znajomo, ale gdyby ktoś zapytał mnie, z czym mi się ta płyta kojarzy, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Dąbrowska oraz jej nowy współpracownik, związany na co dzień ze środowiskami hip-hopowymi Czarny, postawili na te obiegowe formuły i struktury kompozycyjne, na których zbudowane są szlachetne, popowe melodie. Nie znaczy to, że płyta nie ma charakteru czy że jest jednolita. W kilku miejscach, jak choćby w „Nieprawda” czy „Poskładaj mnie”, zasygnalizowany jest reggae’ujący puls, co – jak się wydaje – nie było spotykane w dotychczasowej twórczości Dąbrowskiej. Osobnym przypadkiem jest też klubowe „Nie patrzę”. Tam kombinacja gitary, partii klawiszowych i wyraźny bit mogą kojarzyć się z Coldplayem.

To jednak wyjątki. Pozostała część „Dla naiwnych marzycieli” oferuje eleganckie, utrzymane w średnim tempie, harmonijnie rozsnuwające swój aranż utwory, pisane jakby z myślą o ładnych kawiarniach. Instrumentarium pozostaje właściwie niezmienne: gitary (akustyczna i elektryczna), fortepian, czasami jakiś flet lub smyczki. W większości przypadków jest bardzo dobrze, czasami co najwyżej solidnie („Naiwny marzyciel”, „W głowie”), rzadko – porywająco. Największe wrażenie robi chyba „Staraj się nie czuć”, emocjonalna, wciągająca piosenka pisana z perspektywy dwóch osób: „ty” i „ja”. Na tym utworze płyta mogłaby się zakończyć. W porównaniu z nim angielskie „I’m Trying to Fight It” wydaje się letnie i potrzebne chyba tylko po to, by wprowadzić nieobecny do tej pory na albumie instrument dęty.

„Dla naiwnych marzycieli” to krążek, który – czego sobie życzę – może wyznaczać standardy polskiego popu. Muzycznie niebanalny, harmonijny i daleki od przekombinowania. Świetnie zaśpiewany. No, może tylko przydałyby się trochę lepsze teksty. W opowiadaniu o miłości nie ma nic złego, pod warunkiem, że temat ujmie się albo w ciekawy koncept, albo nasyci wiarygodnością. Ania Dąbrowska, choć już w przeszłości pokazała, że potrafi pisać, tu ma zaledwie momenty, by wymienić choćby wspomniane „Staraj się nie czuć” lub rewelacyjny refren w „Nieprawda”, przebojowy, a przy okazji w sposób świadomy przełamujący skostniałe frazesy. Mimo wszystko, jest naprawdę dobrze.

Polecane

Share This