MARILYN MANSON – „The High End Of Low”

Po prawie sześciu latach nieudanych prób, wszystkie elementy układanki znowu do siebie pasują.

2009.06.21

opublikował:


MARILYN MANSON – „The High End Of Low”

Wszyscy pytają, czy wracający do kapeli Twiggy Ramirez uratuje upadającego Marilyn Mansona?! A powrót producenta i klawiszowca Chrisa Vrenny wydaje mi się co najmniej równie istotny. No, na pewno ważniejszy, niż wymyślanie intryg, które Pudelki całego świata będą sobie sprzedawały, jak spożywczaki martwe ciałka kurcząt i świń. Wolę też zastanawiać się, czy wreszcie, udało się Brianowi i Jeordie’emu napisać hita na miarę „The Beautiful People”,”Rock Is Dead”, czy „I Don`t Like the Drugs (But the Drugs Like Me)”?!! I czy będą mieli jeszcze ochotę na zagranie tego z ogniem na koncertach?

Oceńcie sami. Bo naprawdę, wreszcie, warto kupić płytę Mansona. Po prawie sześciu latach nieudanych prób, wszystkie elementy układanki znowu do siebie pasują. No, może poza okładką, która jest naprawdę beznadziejna. Szczególnie w wersji „zagraniczna płyta – polska cena”. Natomiast muzycznie do bardzo niewielu rzeczy można się przyczepić. Dlatego skoncentrujmy się na „plusach dodatnich”;)

Marilyn Manson, używając języka, jakim posługują się młode mamy (słyszałem ostatnio prośbę o zejście z trzepaka z użyciem czegoś na kształt „It`s arma-goddamn-mother-fuckin-geddon/ Fuck! Eat! Kill!/ First, you try to fuck it!”, tylko po polsku..;) opisuje swoje mniej lub bardziej wyimaginowane fobie, fuckupy i fantazje. Kiedy śpiewa „Dzwoń do mojego dilera, albo prawnika (…)”jest chyba najbardziej prawdziwy. I nie ma wątpliwości, że z wyrachowaniem liczy na skandal, rycząc „Jesteś piękna jak swastyka/ chcę utonąć między twoimi nogami” na grooviącym, grubym podkładzie basowym Twiggy’ego.

Niepokojące jest, że nawet ballady, jak „Leve A Scar”, „Into The Fire”, czy brzmiący jak połączenie southern rocka i spowolnionego wstępu do „Personal Jesus” Depeche Mode, „Four Rusted Horses”, są naprawdę udanymi kompozycjami. No dobra, „Running To The Edge Of The Word” trochę zalatuje pudelmetalowym balladziszczem. Ale, mimo, że są wolne – nie nużą. Co więcej! Chce się je usłyszeć kolejny raz, bo także produkcja tego albumu powala. Po wciśnięciu „play” w odtwarzaczu bądźcie gotowi na znacznie głośniejsze dźwięki, niż wszystko, czego słuchaliście wcześniej!

Napawając się aranżacyjnymi smaczkami i trafionymi melodiami kolejnych kawałków, nie zauważa się upływu czasu, i ponad godzina z wesołą trzódką Marilyn Mansona upływa niezauważenie. Dostrzega się za to, że pośród piętnastu piosenek z „The High End Of Low” (plus szesnasty remix singlowej pieśni) nie ma właściwie żadnych ewidentnych paździerzy. I że poza „Arma-Goddamn-Motherfuckin-Geddon” do pokazywania szerszej publiczności nieźle nadałyby się też „I Have To Look Up Just To See Hell”, „We’re from America”, „Four Rusted Horses”, „Pretty As A Swastika” i „15”, bo wszystko, czego się tkną Szwedzi z Teddybears zamienia się w złoto (a oni rzecz zmiksowali).   

Trzymając się konwencji, „The High End Of Low” to pie***ny kawał niezłego g***a, zaje***e wy***ych kolesi, którzy zrobili w ch***j dobrą robotę..;)

Polecane

Share This