Ozzy Osbourne na piątkę – najważniejsze utwory w solowej karierze giganta rocka

Przyglądamy się losom wokalisty po rozstaniu z Black Sabbath.

2022.09.17

opublikował:


Ozzy Osbourne na piątkę – najważniejsze utwory w solowej karierze giganta rocka

fot. mat. pras.

„Znów od zera” – taki podtytuł nosi druga część wydanej w 2009 r, autobiografii „I Am Ozzy”. Kiedy po rozstaniu z Black Sabbath Osbourne próbował stawiać pierwsze samodzielne kroki, poza Sharon Levy (wówczas jeszcze nie Osbourne, para pobrała się w 1982 r.) nie wierzył w niego praktycznie nikt. Cztery dekady później muzyk ma na koncie 13 solowych płyt, z czego ostatnią – najlepszą od ponad dwóch dekad „Patient Number 9” – wydał tydzień temu. Podjęliśmy się trudnego wyzwania wytypowania pięciu najważniejszych utworów zawartych na tych krążkach. Dajcie nam znać w komentarzach, jak wyglądają Wasze „topki” kawałków Księcia Ciemności.

„Crazy Train” („Blizzard of Ozz”, 1980)

„All aboard” – okrzyk, którym Ozzy rozpoczyna „Crazy Train”, wszedł do kanonu muzyki, podobnie jak riff nieodżałowanego Randy’ego Rhodesa. Już pierwszy solowy album „Blizzard of Ozz” przyniósł wokaliście największy hit podpisany jego nazwiskiem. Stwierdzenie, że cała postsabbatowa kariera Osbourne’a zależała od tego, jak zostanie przyjęte „Crazy Train”, nie będzie dużym nadużyciem. Muzyk wspominając początek lat 80., nie ukrywa, że kiedy rozgłośnie zaczęły grać jego singiel, kamień spadł mu z serca. Jeśli wierzyć statystykom opublikowanym na łamach setlist.fm, nie ma w solowej dyskografii Ozzy’ego utworu, który muzyk wykonywałby na żywo więcej razy. Ostatnią okazją do usłyszenia „Crazy Train” był jego niedawny występ na inauguracji sezonu NFL na stadionie SoFi w Los Angeles.

„Shot In The Dark” („The Ultimate Sin”, 1986)

Solowa kariera Ozzy’ego od początku była ukierunkowana na sukces w Stanach. O ile kolejne płyty muzyka nie miały problemów załapaniem się do zestawienia bestsellerów, o tyle żaden z singli nie mógł się przebić na listę Billboard Hot 100. Sytuacja zmieniła się dopiero w 1986 roku za sprawą „The Ultimate Sin”. Sam album dotarł do szóstego miejsca na Billboard 200, natomiast singiel „Shot In The Dark” znalazł się na upragnionej liście singli (piosenka dotarła do 68 miejsca). Niestety, z utworem wiązały się kontrowersje dotyczące autorstwa. Sama kompozycja powstała ok 1983 roku jako piosenka grupy Wildlife, w której grał późniejszy basista Ozza Phil Soussan. Grupa nagrała demówkę i nigdy nie opublikowała piosenki szerzej, za to Soussan żegnając się z nią na rzecz dołączenia do Osbourne’a zabrał ją i wspólnie z liderem przygotował nową wersję. Dziś w oficjalnym obiegu autorami „Shot In The Dark” są Ozzy i Soussan, nie brak głosów, że w creditsach wypadałoby ująć także braci Steve’a i Chrisa Overlandów z Wildlife.

„Mama, I’m Coming Home” („No More Tears, 1991)

Wracając z tras koncertowych Ozzy zawsze dzwonił do Sharon, mówiąc: „Mama, I’m Coming Home”. Nagrywając wydany w 1991 roku album „No More Tears” muzyk był wycieńczony dwiema dekadami szaleństwa – jedną z Black Sabbath, drugą solo. Tym razem to jego „Mama, I’m Coming Home” miało mieć szczególny wyraz. Trasę promującą krążek nazwano… No More Tours, a po jej zakończeniu Ozzy miał się udać na muzyczną emeryturę. Tak jak „Crazy Train” pomogło rozkręcić artyście solową karierę, tak będąca ogromnym hitem wzruszająca ballada z „No More Tears” zapewniła mu status megagwiazdy.

Pisząc o „Mama, I’m Coming Home” warto wspomnieć, że współautorem utworu był Lemmy Kilmister. Lider Motorhead pojawia się w creditsach albumu jeszcze dwukrotnie – w „I Don’t Want to Change the World” i fenomenalnym „Desire”.

„Perry Mason” („Ozzmosis”, 1995)

Emerytura i po emeryturze. Decydując się na zakończenie kariery Ozzy był nie tylko przemęczony, ale zmagał się z problemami zdrowotnymi. Kiedy jednak się z nimi uporał, znów ciągnęło go na scenę.

Gdy tylko mi się polepszyło, zacząłem się nudzić, po prostu zdychać z nudów – wspominał na kartach „Ja, Ozzy”, która trafiła na polski rynek nakładem wydawnictwa Telbit rok po światowej premierze. – A potem pomyślałem: „Jak ja mogę przejść na emeryturę w wieku 46 lat”? Przecież nie pracowałem dla nikogo, tylko dla siebie – dodał.

W kontekście powrotu Osbourne’a na scenę (w 1995 r. ukazała się jego nowa płyta, niedługo później ruszyła trasa „Retirement Sucks”, w zestawieniu najważniejszych płyt Ossbourne’a po prostu nie mogło zabraknąć reprezentanta tego krążka. A trudno o jego lepszą wizytówkę, niż „Perry Mason”.

„Take What You Want” ft. Post Malone & Travis Scott

Pełna klasyków dyskografia, tymczasem zaledwie dwuletni numer nagrany z Post Malonem i Travisem Scottem? Pewnie. Trudno przecież przejść obojętnie obok utworu, który w tak krótkim czasie wykręcił 487 mln odsłon na Spotify, stając się tym samym najpopularniejszym kawałkiem Ozzy’ego na tej platformie. „To najlepsza rzecz, jaką zrobiłem od czasu Black Sabbath, od kiedy wyszedłem na swoje” – miał powiedzieć po zakończeniu nagrań Posty’emu Ozzy. I choć jeśli więcej w tej wypowiedzi kurtuazji niż prawdy, trzeba przyznać, że Osbourne wiele zawdzięcza autorowi „Hollywood’s Bleeding”.

Nigdy wcześniej nie słyszałem o tym dzieciaku. Chciał, żebym zaśpiewał w jego piosence „Take What You Want”. Zgodziłem się i i dzięki temu z jednej rzeczy narodziła się druga. Zacząłem nagrywać nową płytę z jego producentem Andrew Wattem. Jest na niej tylko dziewięć utworów, ale to stało się katalizatorem, który doprowadził mnie do miejsca, w którym jestem teraz. Gdybym nie zaczął nagrywać tej płyty, nadal byłbym w zawieszeniu, myśląc, że tak będzie już zawsze. Brakowało mi muzyki. Zanim zacząłem nagrywać, myślałem, ż umieram – mówił dwa lata temu w wywiadzie dla „The Sun” Ozzy.

Co ciekawe, „Take What You Want” pojawiło się na dwóch albumach – wspomnianym już krążku Malone’a z września 2019 i wydanym kilka miesięcy później „Ordinary Man” Osbourne’a.

Maciek Kancerek

Polecane

Share This