Herbie Hancock: „Skończyłem 24 lata, grałem w zespole Milesa Davisa, miałem superauto i własne mieszkanie, więc brakowało mi tylko dziewczyn”

Biografia Herbiego Hancocka już w księgarniach. Przeczytajcie fragment książki.


2015.07.15

opublikował:

Herbie Hancock: „Skończyłem 24 lata, grałem w zespole Milesa Davisa, miałem superauto i własne mieszkanie, więc brakowało mi tylko dziewczyn”

Dziś premiera książkowej biografii Herbiego Hancocka. Książka trafi do sprzedaży nakładem wydawnictwa SQN. Oto opis autobiografii przygotowany przez wydawcę:

Historia Herbiego Hancocka, złotego dziecka jazzu, wiedzie od trudnych początków w purytańskiej Ameryce, przez pracę w Kwintecie Milesa Davisa, po innowacje, które wprowadzał jako lider własnego przełomowego Sekstetu. Hancock współpracował z niemal wszystkimi wielkimi współczesnymi muzykami: Joni Mitchell, Christiną Aguilerą, Steviem Wonderem, Stingiem czy Carlosem Santaną. Miał olbrzymi wpływ na kształtowanie się zarówno akustycznego, jak i elektrycznego jazzu, R&B i hip-hopu. Pasja, geniusz i pragnienie odkrywania kolejnych gatunków muzycznych przyniosły mu czternaście nagród Grammy i Oscara.

Dzięki uprzejmości wydawcy, możemy zaprezentować Wam fragment pozycji.

W Halloween 1964 roku razem z moim przyjacielem Larrym Willisem udałem się do Village Gate, gdzie grał trębacz Hugh Masekela. Hugh był naszym przyjacielem, ale poszliśmy tam nie tylko po to, żeby go posłuchać. Po drodze powiedziałem do Larry’ego:

–Znajdźmy jakieś dziewczyny.

Skończyłem 24 lata, grałem w zespole Milesa Davisa, miałem superauto i własne mieszkanie, więc brakowało mi tylko dziewczyn. Odkąd przeprowadziłem się do Nowego Jorku, sporo randkowałem, ale zależało mi przede wszystkim na dobrej zabawie, chciałem się wyszaleć. Nadrabiałem stracony czas, bo w liceum i na studiach nie byłem kobieciarzem.

Chociaż miałem kilka dziewczyn, na studiach nadal pozostawałem prawiczkiem. W Grinnell spotykałem się z kilkoma pannami, ale w szkole dla tysiąca dwustu osób w środku Iowa miałem dużo mniejsze pole do popisu niż w Nowym Jorku, mieście pięknych, interesujących kobiet. Teraz bawiłem się zbyt dobrze, żeby myśleć o poważnym związku.

Tamtej nocy szukaliśmy ładnych dziewczyn, z którymi moglibyśmy „porozmawiać”. Hughey podszedł do naszego stolika po pierwszym secie, wdaliśmy się w dyskusję i straciliśmy poczucie czasu. Kiedy w końcu zakończyliśmy konwersację, kelnerzy już zamiatali podłogę i stawiali krzesła na stołach, a wszystkie dziewczyny dawno wyszły.

–O cholera! – powiedziałem. I zaczęliśmy się zbierać.

W lokalu siedziała jeszcze jedna ekipa. Mój znajomy Bobby Packer, który pracował w klubie jako kelner – choć tamtej nocy miał wolne – rozmawiał przy stoliku z trzema kobietami.

–Chodź, Larry. Bobby nie potrzebuje całej trójki – stwierdziłem.

Kiedy podeszliśmy do nich, zauważyłem, że dwie dziewczyny są ładne, ale jedna – naprawdę piękna. Miała kruczoczarne włosy, jasne, niebieskie oczy i cudowną figurę. Wyglądała na pewną siebie, co było bardzo seksowne. Miała na imię Gigi i od razu wiedziałem, że muszę ją poznać.

Niestety, ona miała zupełnie odmienne wrażenia na temat mojej osoby. Wydawało mi się, że całkiem nieźle wyglądam. Miałem na sobie szary garnitur i skórzaną kurtkę, a na szyi nowiutki aparat Nikon – tamtego lata byłem z Kwintetem w Japonii i wciąż nie mogłem wyjść z roli turysty. Gigi powiedziała mi później, że kiedy na mnie spojrzała, pomyślała: „Całkiem fajny, ale straszny sztywniak!”

Całą szóstką wyszliśmy z Village Gate i skierowaliśmy się do baru Red Garter, gdzie zamówiliśmy drinki i zaczęliśmy grać w karty. Chociaż Gigi nie wydawała się mną zainteresowana, inna dziewczyna, Effie, powiedziała:

–Gigi w poniedziałek organizuje u siebie kolację. Wszyscy jesteście zaproszeni.

Zapewniłem, że na pewno przyjdę. Przede wszystkim dlatego, że chciałem ponownie zobaczyć Gigi.

Różniła się od kobiet, które spotkałem dotychczas. Była cudowna, ale nie chodziło tylko o wygląd. Wydawała się zadziorna i silna, jak moja matka, a także brutalnie szczera, bez względu na to, z kim rozmawiała, a przy tym pełna energii i życia; nie potrafiłem sobie wyobrazić, że mógłbym się przy niej kiedykolwiek nudzić.

Gigi dorastała we wschodniej części Niemiec i nie wiedziała nic o jazzie, co mi się bardzo podobało. Tamtej nocy powiedziałem jej, że jestem muzykiem, a ona zapytała:

–To fajnie, ale jak zarabiasz na życie?

–Właśnie tak – odparłem.

–Grasz w zespole?

–Tak, z Milesem Davisem.

–Kto to?

Nigdy o nim nie słyszała. Tamtej nocy po raz pierwszy w życiu trafiła do klubu jazzowego. Nie interesowała się moją pracą ani wyglądem, więc musiałem znaleźć inny sposób, żeby jej zaimponować. Przynajmniej wiedziałem, że jeśli mnie polubi, to nie dlatego, że jest jazzową groupie.

W poniedziałek poszedłem do niej na kolację. Trochę się spóźniłem. Gigi była zajęta rozmową z innym facetem. Czekałem na moment, żeby do niej zagadać, ale cały czas ktoś się przy niej kręcił. Po chwili dałem za wygraną i zwróciłem uwagę na jej współlokatorkę Kristin.

Kristin była miła, jednak kiedy znowu straciłem szansę na rozmowę z Gigi, miałem dość.

–Muszę iść. Dziękuję za kolację – powiedziałem.

Kristin chciała mnie odprowadzić, lecz kiedy dotarliśmy do drzwi, zawołała ją Gigi:

–Kristin! Telefon do ciebie!

Kristin pobiegła odebrać, a Gigi natychmiast pojawiła się obok mnie. Odprowadziła mnie do windy i wiedziałem, że albo zrobię to teraz, albo nigdy.

–Chciałbym się z tobą spotkać – powiedziałem. – Miałabyś ochotę iść ze mną do kina?

–Pewnie – odparła. – Może w środę?

Więc byliśmy umówieni.

Kiedy wszedłem do windy, odleciałem. Dziękowałem Bogu, że ktoś zadzwonił wtedy do Kristin.

Oczywiście nie było żadnego telefonu. Gigi wszystko wymyśliła, chciała odciągnąć Kristin, żeby sama mogła mnie odprowadzić. W pewnym momencie doszła do wniosku, że mimo wszystko warto byłoby mnie poznać, więc kiedy nagle postanowiłem wyjść, musiała działać szybko. Wkrótce miałem się przekonać, że Gigi jest kobietą, która się nie waha, jeśli czegoś chce.

Zaczęliśmy się spotykać i od samego początku ten związek różnił się od moich poprzednich. Gigi zawsze mówiła to, co myśli. Stawialiśmy sobie wyzwania jak partnerzy sparringowi. Na jednej z pierwszych randek poszliśmy do baru. Spotkanie skończyło się kłótnią. Nawet nie pamiętam, o co poszło, ale nigdy nie zapomnę pasji, z jaką się kłóciliśmy, i euforii, jaką wywoływał we mnie czas spędzony z Gigi.

Na innej z naszych randek zaprosiła mnie na kolację do swojego mieszkania. Przygotowywała kurczaka w winie, ale ponieważ nie miała odpowiedniego wina, skończyło się na „kurczaku w whiskey”. Był pyszny, więc pomyślałem: „Wow, na dodatek umie gotować!”. Ale kiedy za trzecim i czwartym razem znowu jedliśmy kurczaka w winie, w końcu musiała przyznać, że to jedyna potrawa, jaką umie przyrządzić.

Polecane

Share This