wasz.txt: W obronie hejterów

Znowu narzekają na hejterów.


2012.05.06

opublikował:

wasz.txt: W obronie hejterów

Zastanawia nas nieco popularność tematu hejtingu w nowym, cgm`owym cyklu wasz.txt, ale… Zapraszamy na kolejny tekst, tym razem Piotrka Markowicza.

To wraca co kilka miesięcy i jest wdzięcznym tematem. A to Wojewódzki sobie przypomni,  a to Żakowski, a to Peja po Zielonej Górze chciał rozpocząć „dyskusję o hejtingu”.

Argumentacja przebiega w bardzo podobny sposób – trzeba znaleźć najgłupszy przykład z tysiąca komentarzy („cwelenie Juzka”), wyciągnąć, wskazać palcem, a następnie wykonać prostą sztuczkę erytrystyczną i powiedzieć, że jeżeli krytykujesz, to jesteś jednym z tłumu tych matołów.

Widzicie, żyjemy w kraju, w którym dobrych dziennikarzy muzycznych można policzyć na palcach dwóch rąk. A ci najbardziej rozpoznawalni albo regularnie smażą kocopoły, które natychmiast zdyskwalifikowałyby ich na dowolnym forum muzycznym, albo to radiowe dinozaury puszczające Pink Floyd w ramach „Muzyki Ciszy”.

Natura nie znosi próżni i za krytykę muzyczną wzięli się blogerzy, komentarzy, forumowicze i zwykli internauci – z lepszym lub gorszym skutkiem.

Oczywiście zainteresowanemu artyście łatwiej kopnąć anonimowy komentarz niż całą instytucję dziennikarza z gazety; nic więc dziwnego, że korzystają z okazji. Ich życie staje się po prostu łatwiejsze.  Zauważmy zresztą, że ci sami twórcy cenią swoich fanów, którzy zazwyczaj wykazują się znacznie większym stopniem zidiocenia niż sami hejterzy. Hejter – bądź co bądź – stara się choćby myśleć krytycznie. Przeciętny fan wręcz na odwrót. Facebook czy Youtube pełen jest komentarzy w stylu „kupiłem płytę w ciemno”, „jak zwykle nie zawiodłem się” i tak dalej.

Równocześnie fan to zwierzę nieprzywykłe do nagłych zmian i po prostu „konserwuje” artystę. Co z tego, że kolejna płyta nie różni się absolutnie od poprzedniej i właściwie mogłaby nie wyjść – grono fanów jest zadowolone.

Tak jak pisałem wcześniej – zawsze można znaleźć tą najgłupszą opinię. Tą celową głupią („chujowe nie słuchałem”), tą która jest utartym powiedzonkiem („Metallica skończyła się na Kill`em All”, „Ostry skończył się na Tabasko”), czy w końcu tą, która jest zrozumiałym głosem w dyskusji („Tede chyba powinien sobie zrobić przerwę od nagrywania”). Twórcy zatrzymują się na pierwszym przykładzie – dając zresztą dowód na niezrozumienie kultury internetu.

Zastanawia mnie jednak co innego: jak tacy artyści egzystują w społeczeństwie? jak sobie radzą z myślą, że ktoś może o nich coś złego pomyśleć? W końcu facet o długich włosach nie zawsze kojarzy się z wolnym mustangiem a częściej z człowiekiem, który zatrzymał się na poziomie studiów; kolorowe najki i dresy nie zawsze prezentują się specjalnie estetycznie, niezależnie ile by nie kosztowały – tak samo zresztą męskie koszulki z dekoltem, szaliczki i rurki.

Zazwyczaj twórcy odpowiadają, że guzik ich obchodzi opinia innych. Natomiast w przypadku swojej twórczości nie stać ich choćby na odrobinę dystansu; nie, wtedy komentarze to „rynsztok”, „ściana w publicznej toalecie” czy inne „barany z internetu”. A przecież ktoś napisał to, co pomyślał. Czy nagle tak ciężko żyć ze świadomością, że nie na wszystkich robimy pozytywne wrażenie?

Czy tylko ja słyszę dysonans pomiędzy „jebać co mówią inni” a „jebać hejterów”? Czy zresztą powiedzenie w wywiadzie rzeczy w stylu „barany z portalu X” nie jest właśnie taką bezsensowną nienawiścią, taką, przed którą przestrzegają nasi artyści?

Następna rzecz: hejterzy są bezlitośni; czasem to źle, czasem dobrze. Źle, gdy zajmują sie pierdołami w rodzaju celulit jakiejś-tam gwiazdy. Dobrze, gdy wytykają potknięcia twórcom. Może jestem idealistą, ale wydaje mi się, że tak jest lepiej, gdy raper/tekściarz wie, że musi się pilnować, bo nikt mu nie przepuści. Że nie może sobie pozwolić na kolejny „orła cień”, „48 milionów” czy innego „Alberta Kamus”. Bo internet nie wybaczy. Czy to źle, że ktoś wytyka głupotę, zwykłe lenistwo czy też – mówiąc ogólnie – niepoważne traktowanie słuchacza? Moim zdaniem to świetnie.

I na koniec jeszcze taka refleksja – ostatnimi czasy obudzili się filmowcy. I naskoczyli na krytyków, że się nie znają, że ich recenzje przyniosły straty (!), że powinni obejrzeć film dwa-trzy razy. Zastanawiam się, jak często ci reżyserzy zerkali w stronę naszej branży. Jak często patrzyli na muzyków, którzy jakąkolwiek krytyczną dyskusję o ich twórczości nazywają „sączeniem nienawiści”. I jeszcze zastanawiam się, komu ta walka z hejtingiem służy? Wredny głosik w głowie mówi mi, że raczej na pewno nie odbiorcy.

No, ale przynajmniej będzie miło.

Piotrek Markowicz, 24 lata.

***

Więcej o wasz.txt znajdziecie pod tym linkiem.





 


Polecane

Share This