PRO8L3M – „PRO8L3M”

Nocny klub z obdrapanymi ścianami.

2016.06.05

opublikował:


PRO8L3M – „PRO8L3M”

Oskar i Steez nie mogli wybrać sobie lepszego miejsca na premierę swojego debiutanckiego albumu. Wnętrze budynku, w którym niegdyś zlokalizowany był klub Libido, ma w sobie klimat, na którym zbudowana jest płyta duetu. To przestrzeń, w której jeszcze niedawno kwitło nocne, wielkomiejskie życie: miękkie kanapy, neonowe światła, geometryczne kształty i futurystyczne wzory. Jednocześnie zza tego eleganckiego wystroju przeziera postindustrialne zniszczenie. Ściany budynku są obdrapane, szklane drzwi zamalowane graffiti. Wnętrze jeszcze zachowało dawny kształt. Ale z zewnątrz widać już rozpad.

I taka jest ta płyta. Dokumentuje bogate życie na granicy prawa, życie, które od samego początku naznaczone jest katastrofą. Wchodzisz w neonowy świat przez rozklekotane drzwi. PRO8L3M idą tu wbrew opowieści o wzlocie i upadku. U nich upadek, zupełnie jak obskurne wejście do dawnego ekskluzywnego klubu, zasygnalizowany jest już na samym początku w „Outro”: „Czuwajcie bo nie wiecie, kiedy wasz czas nastąpi/ Mój nastał, krew zaschła, nie siąpi/ Miała być stypa, rozsypać mieli prochy/ Zamiast elit zwłoki, dół dwa na dwa głęboki”. Gdy album rozpoczyna się takimi wersami, z góry wiadomo, że każdy moment upojenia będzie naznaczony czyhającą klęską. Temu, jak sądzę, miało służyć chronologiczne odwrócenie narracji. Poza tym kończące płytę „Intro” pokazuje, że mamy do czynienia z zaledwie wycinkiem większej sagi, gdzie upadek ciąży nad rodziną jak fatum, a długi, gwóźdź do trumny głównego bohatera, przekazywane są z pokolenia na pokolenie.

Oskarowi i Steezowi udała się duża sztuka. Po pierwsze nagrali konceptualny, konsekwentnie poprowadzony album, którego poszczególne utwory grają też na własny rachunek. Czyli że świetnie się słucha tej płyty i w całości, i na wyrywki. Nawet pozornie oderwane od głównej narracji „2040” i „TAPT” pełnią ważną rolę. Budują apokaliptyczne tło, naznaczony przemocą świat, w którym – zgodnie z powiedzeniem – ryba psuje się od głowy. Po drugie mimo że – jak może się niekiedy wydawać – panowie wałkują jeden i ten sam wątek, robią wystarczająco dużo, by opowieść była kompleksowa. Tu brawa dla Oskara za mnożenie perspektyw: mamy tu młodego i starego, zachłyśniętego sukcesami gracza i pełnego wątpliwości ojca rodziny, uwikłanego w trójkąt playboya i zapalonego hazardzistę.

Album wychodzi od tematu starego jak polski rap – nocne życie podejrzanej socjety – ale liczne odniesienia („K-Pax”, „Rodzina Soprano”) i decydująca dla kształtu całości konfrontacja z cyberpunkową estetyką sprawiają, że można w tym wypadku mówić o prawdziwym powiewie świeżości na scenie. To z gruntu uliczny rap, ale wybiegający daleko poza jakiekolwiek podziały. Nieludzki i zmechanizowany, potrafi jednak ująć jesiennym fortepianem („Art. 258”; jestem przekonany, że w rękach innego producenta ta melodia przyniosłaby rzewny, smutaśny numer) czy wokalnym samplem pociętym z wyczuciem godnym nu-beatsowego wyjadacza („Molly”, „K-Pax”). Gdy wchodzą pierwsze bębny i ciężki jak ołów syntezator, można odnieść wrażenie, jakby PRO8L3M chciał przeprowadzić rynkową rebelię porównywalną z tym, co w Stanach zrobili Run The Jewels. Zestawienie obu tych grup nie jest zresztą zupełnie bez sensu. Pomińmy fakt, że i tu, i tu mamy do czynienia z duetami. Ważniejsze jest to, że zarówno Oskarowi i Steezowi, jak i Killer Mike’ oraz El-P udaje się pchnąć swój szorstki, bezkompromisowy i – jakby nie było – do bólu hip-hopowy materiał wśród szerszej grupy odbiorców. Tak trzymać.

Polecane

Share This