Na początku byli… Trials X

Po dwudziestu latach od powstania pierwsza polska rapowa płyta doczekała się reedycji.

2014.03.26

opublikował:


Na początku byli… Trials X

Im dłużej polski hip-hop funkcjonuje, tym chętniej poszukuje się jego korzeni. Co poniektórzy cofnęli się do lat 80. widząc początki rapowania w deklamacjach Kelnera (Deuter), Grzegorza Skawińskiego (Kombi), Roberta Janowskiego (ZOO) czy Franka Kimono. Liroy utrzymuje, że pierwszy mixtape wydał w 1982 roku jako 11-letni chłopiec. Wszystko to na swój sposób ciekawe, nic tylko poczekać aż lustrować poczniemy lata 70., zauważając, iż Piotr Marzec rapował jeszcze w fazie płodowej i w każdym skandującym czy mówiącym coś do wtóru bębnów artyście widzieć mistrza ceremonii na miarę nowojorskich block parties. Ale żarty na bok.Zbliżać do hip-hopu zaczęliśmy się w 1992 roku. Wtedy to wspomniany Liroy w towarzystwie kieleckich muzyków zaprezentował poprzez wydawnictwo Starling projekt PM Cool Lee, a Kazik wydał „Spalam się”. Staszewski był już prawie u celu, choć sam konsekwentnie odmawia swojej płycie miana „hiphopowej”. Dwóch chłopaków z warszawskiej Ochoty słuchając jego dokonań też miało wrażenie, że to jeszcze nie do końca to, że brakuje naturalności. Może dlatego, iż sami nagrywali mając trochę odmienną wizję.

Platoon i Tiger, bo o nich mowa, poznali się w trzeciej klasie szkoły podstawowej. W czwartej założyli zespół eksperymentujący z punkiem i metalem. Pierwszy z dzieciaków grał na gitarze, drugi na rozstawionej u siebie w pokoju perkusji. To u niego się spotykali. Gust duetu stopniowo się rozwijał, ewoluował. „Pluton” śledząc amerykańską koszykówkę, zwłaszcza swoich ukochanych Lakersów z Magiciem Johnsonem i Kareemem Abdulem-Jabbarem, przyglądał się odmiennej amerykańskiej kulturze, wyłapywał szczątki kawałków rapowych. Trochę więcej mógł zobaczyć w telewizji satelitarnej, w przełomowym programie „Yo! MTV Raps”. Pierwszymi nagraniami z jakimi się zetknął byli Fat Boysi. Ale ziemia się nie zatrzęsła i anielskie trąby nie zagrały. Było jeszcze za wcześnie. Trzeba było poczekać na Public Enemy.{sklep-cgm}

To już przyzwyczajonym do hałasu chłopakom bardzo się podobało. W muzyce działo się wystarczająco dużo, by tematem zainteresowali się również ich kumple. Zaczęła kiełkować pasja. Platoon zapętlał sobie w domu fragmenty utworów, grając do nich na gitarze. Tak jak kiedyś, tnąc w koszykówkę, naśladował Harlem Globetrotters podając piłkę za plecami i między nogami i doprowadzając trenera do frustracji, tak teraz na próbach zespołu chciał z kolegami uzyskać chociażby brzmienie basu rodem z czarnych produkcji. Inspiracją był już nie tylko „Wróg Publiczny”, ale też Tone Loc, N.W.A., Eric B & Rakim.

Pewnego dnia podczas próby w mieszkaniu Tigera, z otwartego okna dobiegła syrena. Nie wiadomo czy była to policja, czy karetka – nieważne. Platoon akurat siedział za perkusją, zagrał cięższy funkowy bit, a Tiger zaczął do tego freestyle`ować. Uzyskana ekspresja spodobała się obydwu chłopakom na tyle, że postanowili pójść tą drogą.

Tyle że bez żywych instrumentów, za pomocą samplowania, choć nie było jeszcze ku temu specjalnych możliwości. Ta „przesiadka” nie była taka trudna jak by się mogło wydawać. Tiger nie narzekał na język polski, robił po swojemu coś, co od początku brzmiało inaczej niż amerykański rap, wypracował swój styl. Dla mnie skreczowanie było jak gra na gitarze – lewa ręka sound, prawa bicie. Pierwsze moje skrecze były kopią bicia gitarowego – mówi Platoon. Dalej szukał w cudzych nagraniach pętli, do których dałoby się nawijać. Tiger pisał pod nie teksty.

Czuliśmy się pionierami, ale tylko na rynku lokalnym, na Ochocie, bo nie mieliśmy wówczas wglądu w to, co dzieje się w innych częściach Warszawy, o innych miastach nie mówiąc. Internetu nie było, nie jeździliśmy do innych dzielnic, bo wtedy siedziało się u siebie na podwórkach. Nie było imprez, gdzie mogliśmy takiej muzyki słuchać. Sporadycznie coś działo się w związku z breakdancem, tańczyliśmy, jeździliśmy z kumplami na zawody, żeby poznać ludzi interesujących się zagadnieniem, na Skrze można było kupić parę tytułów rapowych na kasetach magnetofonowych i tyle. Nie znaliśmy nikogo, kto by robił hip-hop. Nie czuliśmy, żeby to był sztuczny przeszczep z Ameryki, czuliśmy że to nasze. Również przy metalu staraliśmy się nie powielać, ale Trials X to była najbardziej własna z naszych form ekspresji – mówi Platoon.

{reklama-hh}

Tak powstała kaseta demo, którą pokazywała mniej więcej, o co tej dwójce chodzi. Z nią można było przejść się po firmach i wydawnictwach, acz kumple z podwórka namawiali, by brać sprawy w swoje ręce. Platoon grywał wówczas w bilard w legendarnym warszawskim klubie Fugazi (niedawno historia tego miejsca doczekała się bardzo udanego komiksu Marcina Podolca). Dał barmanowi demówkę, ten włączył, a obecnym w lokalu takie granie, jego koncepcja, bardzo się spodobały. Pojawiła się szansa, żeby taśmę dystrybuować za pośrednictwem towarzyszącego Fugazi sklepu sprzedającego ciuchy, znaczki, tego typu asortyment. Dzięki koleżeńskiej pomocy Trialsi dorobili się w własnego logo, sesji zdjęciowej i znaleźli kserokopiarkę do odbicia stu sztuk okładki. Pozostał zakup czystych kaset, czas niezbędny na ich nagranie i w 1992 roku materiał nazwany „Fekalia” trafił do niezależnego obiegu. Co prawda nie do sklepu w Fugazi – w międzyczasie klub zamknięto – ale do UZI w Kinie Ochota, budynku zajmowanego obecnie przez Och-Teatr.

 

Aromat „Fekaliów” ukłuł nozdrza osoby organizującej w 1993 roku blok rockowy na festiwalu w Sopocie. Zaproponował grupie udział w nim. Ta weszła jeszcze do Studia Oko (gdzie ponoć rejestrował sam zespół Maanam), żeby nagrać trzy kawałki – „Jestem wojownikiem”, drugą wersję „Laski zły plan” (rzecz dotycząca podwarszawskiej miejscowości, konkretnie podpalenia domu dla nosicieli wirusa HIV) i „Robię co chce”, po czym pojechała grać obok Closterkellera i Oddziału Zamkniętego. Doświadczenie okazało się ciekawe. Branża zareagowała ciepło, publiczność była natomiast lekko zszokowana, nie wiedziała jak reagować, dzieciom zatykano uszy. Mimo wszystko oklasków nie zabrakło. Co ważne, organizator zaproponował Trials X wydanie płyty.W 1993 roku udało się nawiązać równie istotne znajomości. Pewnego dnia Tiger zadzwonił do Platoona informując go o „Kolorszoku”, rapowej audycji na fali Radia Kolor. Obydwaj zadzwonili do prowadzącej ją Bogny Świątkowskiej, a ta, słysząc, że panowie rapu nie tylko słuchają, ale również go tworzą, zaprosiła ich przed mikrofon.

Utwory z „Fekaliów” w eter trafiały nader często, a duet został odpowiedzialny za wyszukiwanie stołecznych rapowych zespołów na rodzącej się scenie. Tworzył już wtedy chociażby JanMarian, DJ V.O.L.T. (dołączył do obsady programu), TDF, na Powiślu działał nie pamiętany już dziś przez nikogo Megabass. Do radia zadzwonił wtedy rozentuzjazmowany MC Bob. Zaintrygowani Trialsi pojechali na Mokotów go odwiedzić.

Spotkali się tam nie tylko z Bobem, ale też DJ-em GEE. Dwóch panów razem z raperką Oliwką tworzyło zespół Quit New Sort. Talent był od razu wyczuwalny, toteż Platoon z Tigerem wziął kumpli do wspomnianego Sopotu, by otrzaskali się z branżą. Chemia okazała się odpowiednia, toteż Bob i Oliwka zostali zaproszeni na mający dopiero powstać album Trialsów. Piszę o tym z jednego powodu – GEE znamy dziś jako DJ-a Zero, Bob to Numer Raz.

„Prawa Cel Przesłanie”, właściwy debiut Trials X, nagrywano w 1994 roku w studio S4. Warunki były bardzo profesjonalne, ale udało się przełożyć tam trochę ożywczejatmosfery z korytarza Radia Kolor. Na konsultacje wpadał Volt, Bognę słychać nawet na zamieszczonym na albumie skicie. Przy tworzeniu wciąż korzystano z wysłużonego Atari ST, za to automat perkusyjny był porządny, samplery lepsze niż wcześniej. Platoon miał to szczęście, że jego ojciec był multiinstrumentalistą i kolekcjonerem płyt. Nie tylko miał problemu z dograniem partii gitary czy basu – przede wszystkim nie brakło mu materiału do samplowania. Tu pożyczył gitarkę od Maanam, tam zagrał partię pianina taką jak u Wysockiego, gdzie indziej wcisnął skrzypce z wykonania Vivaldiego. W muzyce etnicznej czy free jazzie starał się szukać pojedynczych dźwięków, stroniąc od prostego wycięcia pętli z Barry`ego White`a. Wszystko szło nader dobrze. Wysłany do konkursu „Muzycznej Jedynki” utwór „Czujee się lepiey” wygrał, zapewniając autorom 20 tysięcy złotych na wideoklip. Choć kręceniu towarzyszyło sporo przygód rodem z filmu Marka Koterskiego – zespół musiał wyperswadować reżyserowi klękanie przez pomnikiem Adama Mickiewicza i stopować rozbuchane, akademickie artystyczne wizje – efekt końcowy trafił na antenę TVP1 i TV Polonia, a utwór grała m.in. Trójka i sporo lokalnych rozgłośni. A jednak w beczcie miodu musiał znaleźć się dziegieć. Wydawca, działające pod agencją muzyczną „SCS” Boom Media, nie wywiązywał się z terminu. Trials X zerwało więc niespisaną nawet na papierze umowę, skłaniając się ku propozycji poczynionej przez S.P. Records. Z tym, że to była Polska lat 90…

Pewnego dnia dowiedzieliśmy się niestety, że kaseta – CD zostały wytłoczone w Czechach, ale producent ich nie odebrał – jest w sklepie. Szybki telefon do ZPAV, żeby wycofać ją z półek, ale „Prawda Cel Przesłanie” była w sprzedaży przez miesiąc i zdążyło sprzedać się trzy tysiące sztuk. I na tym stanęło. S.P. Records nie chciało wydać albumu jeszcze raz, nasz poprzedni wydawca namówił nas na podpisane umowy na jej reedycję blokując nam ruchy. Przez dziesięć lat nie mogliśmy z tym materiałem nic zrobić – mówi Platoon.W 1995 duet otrzymał od Adidasa korzystną propozycję koncertową. Przy okazji sponsorowanego przez firmę Streetball Challenge zagrał m.in. na rynku w Krakowie dla ponad pięciu tysięcy osób, ale też we Wrocławiu czy Katowicach. Występował też w innych miejscach, np. na festiwalu jazzowym w Głogowie czy wspomagając Jurka Owsiaka. Przygotował nawet mniejszy materiał zatytułowany „Experyment” wydając go na amerykańskiej stronie mp3.com. „Czujee się lepiey” ożyło raz jeszcze, reprezentując Polskę na organizowanym przez powyższą stronę, towarzyszącym Eurowizji konkursie, zajmując na nim trzecie miejsce, po czym trafiając na kompilację płytową Wirtualnej Polski.

Twórcy Trials X wybrali jednak ścieżki własnych karier. Tiger (później Muslee) powołał do życia kolejną pionierską inicjatywę, elektroniczny Modfunk oddalając się od muzyki miejskiej. „Młodzi mc zaczęli strasznie dużo pisać, strasznie dużo zaczęło się tego pojawiać, przeważnie papki. Zniechęciłem się, byłem pełen obaw, że poszło to w kierunku nie takim, jakbym chciał – nieustannego rozwoju, funkowego charakteru (…) Może wpłynęło na to bezrobocie, może ciężkie czasy, ale bez przesady. Wielu z nich jest dobrze ustawionych, a narzekają po co jest policja” – mówił mi kiedyś w wywiadzie dla Loop Magazynu. Z kolei Platoon nagrał skrecze na debiutancką płytę Reni Jusis, do „Olewki” Yaro, z zespołem Tonic zrobił materiał na krążek, wsparł wokalistką Karolinę Rosę. Trochę koncertów pograł, trochę poorganizował. Obaj panowie połączyli jeszcze siły przy Humaniztikz, projekcie z udziałem Reda i Lady K, który zapowiadał się głośno, lecz pozostawił po sobie tylko singiel. Kwestia Trials X przycichła.

{program-muzyczny}

Tymczasem zdążyły się odchować kolejne pokolenia słuchaczy hip-hopu. Rapportal zrobił konkurs, w którym poprosił ludzi, żeby napisali o zespołach, które chętnie by teraz usłyszeli i podobno sporo uczestników wskazało… Trialsów. Jeżeli rozejrzeć się na przykład po YouTube, ciepłych komentarzy nie brakuje. Sami autorzy dostają maile z pytaniami o „Prawdę Cel Przesłanie”. Jak ją dostać? Gdzie usłyszeć?  Na tych sentymentach postanowiła zagrać Fonografika, proponując grupie reedycję materiału 20 lat po jego ukończeniu. Na płycie znajdą się dwa dodatkowe utwory z sesji w Studio Oko. Całość doczekała się też masteringu DJ-a Eproma, który nie miał może wielkiego pola do popisu (nie mógł pracować na ścieżkach, a tylko na wersjach finalnych i instrumentalach), za to korzystał z „najntisowego” sprzętu, taśm szpulowych.To coś dla kolekcjonerów, dla osób pasjonujących się historią muzyki. Wiedza stała się kolejnym elementem kultury hip-hop. Poza tym chcemy za pomocą płyty przekazać esencję tego, co nam przyświecało – zachęca Platoon. I zarazem daje nadzieję na coś nowego: Zostaliśmy z Tigerem zaproszeni do animowanego przez JSDK i Fongrafikę projektu „Niezapomniane legendy” i planujemy utwór, w którym zamienimy się rolami. To nawiązanie do wkładki z kasety magnetofonowej, gdzie zostaliśmy podpisani odwrotnie, bo wydawca się z nami nie skontaktował. Dlatego ja zarapuję, a Tiger zajmie się muzyką – uzupełnia twórca.

Nie będzie to większa niespodzianka dla czujnego słuchacza, gdyż ten pamięta zapewne, że Platoon rzucił parę wersów na bit w remake`u niezapomnianego „93…94…” Juchasa i Numera. Didżej i producent Trialsów od początku chciał stać za mikrofonem, tyle, że nadmiar obowiązków nie pozwolił znaleźć na to czasu i musiał poświęcić się muzyce. Co się odwlecze, to nie uciecze – na polu emceeingu realizuje się (wraz z Juchasem) na krążku Sebastiana Tomczyka i „Kontrastach” Fabstera. Ale to now dzieło Trials X podnosi temperaturę najbardziej, intrygując planowanym udziałem Marka Bilińskiego (polski muzyk elektroniczny, autor słynnej „Ucieczki z tropiku”). Tiger z nim pracuje. Taki featuring pozwoliłby wybudować most międzypokoleniowy – wyjaśnia Platoon I dodaje: Chcemy zrobić coś świeżego, nie oldschool. Nigdy nie robiliśmy oldschoolu.

Premiera reedycji płyty „Prawda Cel Przesłanie” jest zaplanowana na 12 kwietnia.

 

 

Polecane

Share This