Oko za oko, rym za ząb #4: Płock

Czwarta część serii artykułów o konfliktach w polskim hip-hopie

2014.06.18

opublikował:


Oko za oko, rym za ząb #4: Płock

„Moim zdaniem polski hip-hop jest dla buraków. Ludzi mało inteligentnych. Dla debili. Dla bandytów. (…) Traktują wszystko na poważnie. Jeżeli nie wygłaszasz jakichś alternatywnych prawd, to nagle wszyscy zaczynają się od siebie odsuwać, uważają, że robisz rymy dla rymu. Dlaczego tego nie wolno? Na tym hip-hop polega”.


„Cała magia hip-hopu polega na jego wielogatunkowości. Jest miejsce na uliczny styl, na refleksyjny styl Fisza, i baunsowy styl Gibon Składu, i na wszystko, na Grammatik…”.

Te dwa cytaty – pierwszy Eldo, drugi Tedego – pochodzą z tego samego filmu dokumentalnego, „Mówią bloki, człowieku 2”. Jest rok 2001 i wydawałoby się, że w polskim hip-hopie występują dwie tendencje. Pierwsza, reprezentowana przez Eldo, utrzymywałaby podział ustanowiony przez słynną „Produkcję Hip-hop” DJ 600 V: na jasną i ciemną stronę mocy. Na hip-hop afirmujący życie i pozytywne wartości oraz ten, który konfrontuje się z brudną rzeczywistością i różnego rodzaju patologiami. Drugą tendencją byłaby ta Tedego, która nie stara się żadnego z podgatunków wartościować, a całą siłę muzyki widzieć w jej różnorodności.

Rzecz jasna, wszyscy życzylibyśmy sobie takiego luźnego podejścia jak to TDF’a. Sęk w tym, że trzynaście lat temu nikt nie skoncentrował się na tych słowach; większe wzburzenie wywołały wypowiedzi pewnego siebie, stawiającego sprawę jasno Eldoki. On sam kilka miesięcy później przyznał, że zależało mu na fermencie na scenie. W wywiadzie dla Hip-hop.pl (ukazującemu się wówczas jeszcze jako e-zin!) mówił:

– Przypierdoliłem polskiemu hip-hopowi tylko i wyłącznie dlatego, że chcę sprowokować ludzi do tego, żeby troszeczkę pomyśleli nad tym, czy ta kondycja jest naprawdę taka dobra, jak o niej mówią, a moim zdaniem nie jest.

Rzecz w tym, że tej krytyce na uliczny hip-hop przeczyły trochę i słowa, i czyny. Był to czas, gdy Eldo przygotowywał swój solowy debiut, „Opowieść o tym, co tu dzieje się naprawdę”. Jak zdradził w jednym z wywiadów, wśród zaproszonych gości znaleźli się wszyscy jego ulubieni polscy raperzy oprócz Fokusa. Potwierdza to zresztą w „Mówią bloki 2”: „Według mnie nie więcej niż siedem osób składa dobrze rymy w Polsce: Fokus, Pezet, Sokół, Wigor, Aes i ja.”.

Pytanie więc: czy Sokół i Wigor nie byli wówczas warszawskimi reprezentantami czegoś, o Eldo w innym miejscu mówi: „Dla mnie to jest punk-hop w Polsce. Wszyscy walczą z systemem, próbują włożyć jakąś nienawiść do policji, nie wiadomo czemu”? Może jednak te podziały nie były tak głębokie, a wszystkie deklaracje Eldoki w wywiadach – przesadzone?

Fakty są takie, że po publikacji „Mówią bloki 2” środowisko jakoś znielubiło członka Grammatika. Na jego niekorzystną pozycję wpływało również to, że droga, którą pokonał przez rok od „Świateł miasta” do „Opowieści…”, była drogą od refleksyjnego, „przedwcześnie zezgredziałego” rapera do bitewnego, skłonnego do przechwałek trueschoolowca.

Klan, wywiad na kilkanaście dni przed lipcową premierą „Opowieści…”: – Dla mnie jestem najlepszy. Jakbym myślał o sobie, że jestem słaby, to bym nie robił płyty. To taka stricte oldschoolowa jazda. (…) Chciałbym tylko powiedzieć, żeby ludzie z trochę większym przymrużeniem oka patrzyli na hip-hop, nie próbowali widzieć w MCs mesjaszów czy prometeuszów, którzy niosą nowe rzeczy ludzkości.

A jednak, wówczas mało komu chciało się patrzeć na hip-hop z przymrużeniem oka. Stąd styl braggadaccio Eldo spotkał się z oporem. Uznano go za zadufany, arogancki, daleki od prawdy. Warszawski MC jednak robił, co mógł, by promować skupione wokół siebie środowisko podobnych pasjonatów. 2001 rok miał być rokiem Obrońców Tytułu. I studyjnie (płyty Starego Miasta, Elemera, Eldo, Grammatika, udział w „Blokersach”), i koncertowo.

– Jeżeli nie mamy udowodnionych swoich talentów to czemu każdy z nas wydał przynajmniej 2 płyty i przerastamy jakikolwiek związek muzyczny, hip-hopowy w tym kraju. Jakikolwiek. Myślę, że nawet licząc Zipów, oni wydali mniej płyt niż wszyscy Obrońcy Tytułu – mówił w wywiadzie dla magazynu „Konkret”.

Powyższy cytat pochodzi z rozmowy, która została zarejestrowana we wrześniu. To bardzo ważne, ponieważ kulminacja wydarzeń, o których tu mowa, przypadła na koniec sierpnia 2001 roku. Ale o tym za chwilę.

Póki co jesteśmy w okolicach czerwca. Na rynek trafia właśnie długo oczekiwany album Tedego, „S.P.O.R.T.”. Członek Warszafskiego Deszczu od kilku lat ma już opinię jednego z najlepszych MCs w kraju. Na ten tytuł zapracował na długo przed publikacją pierwszego oficjalnego krążka, „Nastukafszy…”, nic więc dziwnego że w 2001 roku premiera jego solówki była wydarzeniem. Szczególnie że krążek ten miał być początkiem ofensywnego desantu TDF’a. Szło tu nie tylko o solowe rzeczy, ale też projekty z zaprzyjaźnionymi muzykami. O czym mowa? O Gib Gibon Skład, rzecz jasna. Do dziś nie wiadomo, kto wchodził w oficjalny skład tego kolektywu. Ponieważ w tym wypadku granica między sprawami artystycznymi a towarzyskimi była wybitnie płynna (Giboni spotykali się często w studiach jak na imprezach; każdy, kto spotkał się z jakimiś wspomnieniami Krzysztofa „KNT’ Kozaka, wie, o czym mowa), można powiedzieć, że ścisły człon grupy stanowili Tede i Borixon, zaś w szerszym wydaniu znaleźli się tam praktycznie wszyscy związani z wytwórnią RRX: WSZ & CNE, Pih, Numer Raz, DJ Mario.

Gdy więc w „Outro” na „S.P.O.R.T.” znalazł się daleki od wieloznaczności diss na Eldokę, można było oczekiwać, że beef, prędzej czy później, wyjdzie poza tych dwóch MCs. Choć, jak wspomina Tede, on sam początkowo nastawiał się na freestyle’owy pojedynek „1 na 1”:

– Zakładałem, że Eldoka jest dobry i myślałem, że się popisze. Ale się nie popisał. I tutaj była już jazda, bo to on napisał do mnie e-maila: „Aha, czyli wyzwałeś mnie na płycie, czyli Obrońcy Tytułu vs. Gibon Skład”. Ja mu piszę: „Nie, nie, koleżko, ja vs. ty”. A on: „Nie, teraz skład vs skład”.

(„Playa”, maj 2002)

Do pierwszego pojedynku miało dojść w warszawskim klubie „Harenda”.

Tede: – My przychodzimy do Harendy, ich nie ma i kartka, że nie przyszli, bo się bali. Jakieś kurwa oświadczenia w Internecie. To jest dla mnie dziecinada.

Eldo: – Druga bitwa… w zasadzie nie, pierwsza bitwa i jedyna jaka była umówiona, miała sie odbyć w Harendzie. Ale nikt od nas sie tam nie pojawił, z powodów takich, że po prostu Warszawa jest takim miastem jakim jest. Woleliśmy nie ryzykować, pojawiając się na tej bitwie.

Po „Harendzie” przydarzyła się jeszcze, poświadczona jedynie w relacji Tedego, historia w Żorach: – Pojechaliśmy na koncert do Żor, gdzie Grammatik grał przed nami. Myśmy przyjechali, a Grammatik był już na dworcu. Eldo uciekł, kiedy się dowiedział, że przyjedziemy. Miałem dogadane z organizatorką, żeby im cały czas mówiła, że nie przyjedziemy. Ale w ostatniej chwili musiała im powiedzieć, że jednak będziemy grać. I w tym momencie oni się zawinęli.

Pomiędzy tymi wydarzeniami światło dzienne ujrzała „Opowieść…” Eldoki, gdzie – w rewanżu do „Outro” – znalazła się pełnoprawna studyjna odpowiedź, „Gotów na bitwę”, gdzie gościnnie rymowali Dizkret i Pezet. To już nie były aluzje, lecz wersy kierowane wprost do TDF’a. Pezet: „Wyłącz mikrofon chłopaku, 1kHz już nie ma”. Eldo: „Prawda jest taka, że twój koniec był jak CEU odszedł z Trzyha”; „Weź swój Gibon Skład, znajdź umiejętności swe, bo gdzieś zgubiłeś je / A taki młodzian jak ja da ci lekcje / Ruszyłeś Obrońców w ich gnieździe, a to kurewsko niebezpieczne”.

Podobnie jak w przypadku poprzednich utworów pełnych przechwałek, tak i tym razem Eldo podkreślał umowność konwencji:

– Może się w końcu publiczność i wykonawcy nauczą, że dissowanie się muzycznie nie oznacza uważania osób, które się dissuje za frajerów jako osoby, gdyż to są dwie różne rzeczy. Mogą mi się nie podobać bity Deny, ale to nie robi automatycznie z niego durnia. (…) U Tedego też są wstawki „osobiste”. Zresztą przeinaczone. Ja doskonale pamiętam, w jaki sposób poznałem i wprowadzałem się w warszawski hip-hop. Nikt mi o nich nie musi przypominać! Tede ostro przeinacza rzeczywistość, ale to już jego sprawa, rozstrzygniemy to na scenie w sposób, który mi pasuje.

Koniec końców do freestyle’owego spotkania doszło na neutralnym gruncie 26 sierpnia w płockim klubie „Crazy”. Impreza, udokumentowana przez telewizję VIVA i poprzedzona backstage’ową, ostrą dyskusją o kondycji hip-hopu między Eldo a WSZ’em, Fokusem i Rahimem, jest już dzisiaj historią i jednym z tych momentów w polskim hip-hopie, które każdy młody słuchacz poznaje z wypiekami na twarzy.

Z takimi samymi wypiekami do bitwy podchodził Eldo. Kilka tygodni przed Płockiem mówił: – Szykuje się dobra, oldschoolowa bitwa. Ostrzę sobie zęby na Tedego. Jesteśmy głodnymi wilkami, które mają ochotę zeżreć każdego, kto stanie im na drodze. Na tym to polega, to jest hip-hop, człowieku! Czeka nas bitwa Obrońcy Tytułu kontra Gib Gibon (śmiech) i myślę, że będzie ciekawie. Stricte hip-hopowa akcja, wolne majki, ekipa na ekipę. Zdenerwowałem się, że zamieścił to na płycie, użył do tego nośnika, dlatego i ja nagrałem odpowiedź.

Niestety, sprawy potoczyły się trochę inaczej. Dziś oglądamy Eldo z Płocka i widzimy spiętego, niepewnego siebie MC, który zbyt poważnie, etosowo podszedł do konfliktu i „pękł”. Z tamtego starcia pamiętamy nie jego wulgarne, „liryczne” punchline’y, lecz sytuacyjne, nonszalanckie szpile Tedego i Pezeta, który z pasją próbował dorównać rywalowi z Gibon Składu (stąd później słynne: „Pozdro, Pezet, nagramy coś, wierzę”).

Sam Eldo przyznał się do porażki. Scenicznej, ale nie studyjnej. Rok 2002:

– Uważam, że jedna moja zwrotka zjada całego Dupoliza. Ale niewątpliwie, nie ukrywam, że w Płocku przegrałem. To prawda, ale uważam, że nagrywam lepsze kawałki.

Mówiąc o „Dupolizie”, Eldo miał na myśli rzecz jasna kolejny diss Tedego – „Lirycznie… (Dupoliz)”, wydany na wersji winylowej „S.P.O.R.T”. „Ej, yo, gdzie ci Eldo, Krecik, Pedzio? / Musicie się pogodzić z rzezią”, wspomina Płock TDF i dorzuca klasyczne wersy: „wyławianie trupów z loopów jezior / potrwa jeszcze niejeden sezon”. „Myślałem, że jak ruszę twoją dumę / to poświęcisz mi chociaż cały numer”, rapuje w trzeciej zwrotce.

Nie poświęcił. Mimo że w Internecie znaleźć można wywiad, w którym Eldo mówi, że za dziesięć minut wchodzi do studia nagrać odpowiedź, nic większego po „Dupolizie” światła dziennego nie ujrzało. A Eldo przyszło wejść do muzycznego czyśćca – być może tego samego, do którego kilka lat później trafił Tede.

Jak wielka była nagonka na Eldokę po Płocku i antyulicznych wypowiedziach w „Mówią bloki”, niech poświadczą wypowiedzi Włodiego i Pelsona z 2002 roku dla tylkokonkret.net (choć trzeba przyznać, że oberwało się tam też TDF’owi jako przedstawicielowi „baunsu”):

Włodi: – A Eldo to jest pedał, chuj, dupa, cwel do potęgi.

Pelson: – Jak go kurwę spotkam, to go zniszczę. Jest dla mnie największym leszczem.

Dziś, jak dobrze wiemy, sytuacja na scenie uległa przetasowaniu. Pomogły w tym czas, rozmowy i przetasowania na muzycznej mapie – w końcu studyjne spotkanie Tedego i Eldo zbiegło się z innym, większym konfliktem. Ale do tej historii jeszcze długa droga.


Polecane

Share This