– Prawdę mówiąc nie wiem, ile jeszcze wytrzymam w tej grze – cytuje Ema magazyn „Metro”. – Gdy patrzę teraz wstecz, widzę wiele żałosnych momentów w moim życiu… Gdy tworzyłem album „Encore”, byłem w sidłach nałogu. Pamiętam, gdy jeździłem do Los Angeles, nagrywałem z Dr Dre, ćpałem, brałem zbyt dużo tabletek, odlatywałem i tworzyłem takie utwory jak „Big Weenie”, „Rain Man” czy „Ass Like That”. Dre mógł się tylko śmiać. Nie rozumiał, co się ze mną dzieje. Nikt tego nie rozumiał, nikt nie wiedział, dlaczego tak pajacuję.

Eminem postanawia złożyć więc swój los na ręce fanów. Jego zdaniem tylko od nich zależy obecność gwiazdy w przemyśle muzycznym.

– Fani mogą pewnego dnia powiedzieć, że coś jest słabe. Nigdy nie wiesz, jak długo będziesz im potrzebny. Realistycznie patrząc – jeżeli miałbym skończyć z rapem, co by mi pozostawało? Jest już zbyt późno, by stać się anonimowym.