Kariera Bayer Full w Chinach to gigantyczna mistyfikacja. Sprawa trafi do sądu

"Usłyszałem od Świerzyńskiego na odchodne, że więcej zarobi w Polsce na tej chińskiej ściemie".


2021.03.05

opublikował:

Kariera Bayer Full w Chinach to gigantyczna mistyfikacja. Sprawa trafi do sądu

fot. Karol Makurat / tarakum.pl

Pamiętacie jeszcze historie o wielkiej karierze discopolowej grupy Bayer Full w Chinach? Sławomir Świerzyński chwalił się przez lata, że grupa sprzedała na tamtym rynku 67 milionów płyt. Kilka lat temu vlogerka Weronika Truszczyńska zdemaskowała tę ściemę, mówiąc, że owszem – zespół nagrał album w języku chińskim, ale sprzedał go jedynie w Polsce.

Bayer Full nagrał płytę w języku chińskim, która została wydana tylko w Polsce. Ona nigdy nie ujrzała światła dziennego w Chinach. Oczywiście były próby podbicia rynku chińskiego, bo przecież po coś powstały te piosenki, tylko to po prostu nie pykło. A to że Telewizja Polska w ogóle podała, że sprzedali 60-ileś milionów płyt… to było po prostu jedno wielkie kłamstwo – mówiła youtuberka.

Sprawdź także: Sukces Bayer Fulla w Chinach to ściema? „To jest zwykły bulshit”

Teraz kwestia chińskiej „kariery” gwiazd disco polo będzie przedmiotem sprawy sądowej. Gazeta Wyborcza opisuje historię Krzysztofa Darewicza – sinologa i wieloletniego korespondenta polskich mediów w Pekinie, który kilka lat temu wpadł na pomysł, że warto byłoby spopularyzować Bayer Full w Chinach.

„Inspiracją dla Darewicza była kariera jednego z kanadyjskich studentów, który zyskał sławę w najludniejszym kraju świata tylko dlatego, że biegle porozumiewał się po chińsku. Gdy jego występ w scenicznym skeczu pokazała podczas noworocznego koncertu centralna chińska telewizja, natychmiast stał się najbardziej rozpoznawalnym w Chinach cudzoziemcem i zarobił krocie na udziale w reklamach. – Chciałem pójść o krok dalej i pokazać Chińczykom, że cudzoziemcy mogą również śpiewać po chińsku – mówi Darewicz. – Ale nie jedną piosenkę, tylko cały koncert − na żywo i na pamięć” – czytamy w Gazecie Wyborczej.

Aby przystąpić do podboju chińskiego rynku przygotowano płytę z piosenkami grupy wykonywanymi w języku, którym porozumiewają się mieszkańcy Państwa Środka, były również plany trasy koncertowej, która finalnie nie doszła do skutku. Zespół zdołał jedynie nagrać film promocyjny z myślą o tamtejszej telewizji, płyta za to nigdy nie trafiła na chiński rynek.

Te płyty Świerzyński sprzedaje od dziesięciu lat w Polsce. Nagranym na nich w języku chińskim piosenkom przypisuje sobie autorstwo. Chciałbym tym procesem położyć wreszcie kres nie tylko tej jawnej kradzieży praw autorskich, ale też kreowanej przez Świerzyńskiego od lat mistyfikacji o jego rzekomo zawrotnej karierze w Chinach i milionach sprzedanych płyt – mówi Wyborczej Darewicz, który napisał nowe, chińskie teksty do piosenek Bayer Fulla i uczył muzyków, jak poprawnie je śpiewać.

Nagrywaliśmy bardzo długo, słowo po słowie. Do kawałków zrobiono świetne aranże. Producent wplótł chińskie instrumenty, aby urealnić brzmienie. Tak powstał zapis kilkunastu utworów, który miał służyć za playback podczas planowanych występów Bayer Full w chińskiej telewizji i na koncertach. Ale o wydaniu czy sprzedaży w Chinach jakiejkolwiek płyty Bayer Full w ogóle nie było wtedy mowy – podkreśla.

Dlaczego zespół nie wyjechał koncertować do Chin? Okazało się, że Świerzyński i towarzyszący mu muzycy nie byli w stanie opanować materiału i występowali z playbacku bądź śpiewając z kartki.

Postawiłem warunki: żadnego śpiewania z kartki, żadnych przebieranek w obciachowe stroje i żadnych dowcipów o teściowej, bo to w Chinach nie przejdzie. A jednocześnie łapałem się za głowę, słysząc, co za głupstwa Świerzyński opowiada o rzekomo już odniesionym sukcesie w Chinach. Ostatecznie do wyjazdu, koncertów, a tym bardziej sprzedaży płyt nie doszło. Świerzyński odmówił poddania się jakiejkolwiek dyscyplinie. Szkoda, bo otworzyłem mu drzwi do niezwykłej przygody, ale on się wycofał. Usłyszałem od niego na odchodne, że więcej zarobi w Polsce na tej chińskiej ściemie. Bezczelnie odsłonił swoje prawdziwe oblicze. Od tamtej rozmowy więcej nie mieliśmy ze sobą bezpośredniego kontaktu – cytuje Darewicza Wyborcza.

Polecane

Share This